#35 Myanmar

Myanmar część4- Kalaw

Po nocy spędzonej w garażu, przebudzilem się o 5:30…
Było dość chłodno, bicek od tej podróży jakoś zmalał więc idealna okazja, żeby targnąć się na kilkadziesiąt pompeczek… 😂
Właściciel stacji już nie spał, więc pomogłem mu pozamiatac z liści podwórko i chwilę jeszcze sprawdziłem czy zapamiętał coś z wczorajszej lekcji geografii i historii Polski, jaką mu dałem wczoraj ……Powiem wam że nawet nawet nieźle zapamiętał 😂
🌍
Przed wyjazdem w stronę gór, a dokładnie miasta Kalaw, bo taki był mój cel na dzisiaj, zostałem zaproszony na śniadanie 🍳!
Tego ranka ogarnąłem też, że ja chyba ani razu głodny nie chodziłem w tym Myanmar 😂 oj świetny kraj! 💪 wrócę tu i to na pewno nie raz!
Do pokonania miałem tylko 150 km, poprawkę jednak trzeba było wziąć na kręte drogi w górach w regionie Shan…
Jeżeli miałbym ocenić stopowanie po Myanmar w skali od 1-10 daję 11…
🌍
Bezproblemowo zatrzymałem samochód i pokonałem 100 km, dosłownie chwilę po rozstaniu z moim znajomym od stacji benzynowych, który odważnie zdecydował się mimo zakazów, dać mi miejsce na nocleg u siebie na posesji…
Tak więc te 100 km jechałem na pace, siedząc po turecku i ucząc się języka myanmarskiego od kobiet, które siedziały obok mnie i jechały do pracy… 😂 dużo śmiechu i wyglupów, a z takimi pozytywnymi ludźmi aż chce się zaczynać dzień, każdego dnia! 💪
🌍
Zostałem podrzucony na początek miasta z Meiktila… niby dla autostopowiczów najgorszą sprawą jest utknąc w mieście, ale to chyba niemożliwe w Myanmar…
60 SEKUND, z zegarkiem w ręku, tyle czekałem aż pewien student podjechał do mnie na skuterze i zapytał gdzie chcę jechać, to on mi pomoże… 😂 oczywiście poprosiłem na wylotówkę
🌍

Z wylotówki postanowiłem nic nie łapać od razu, tylko przejść z 5 km żeby, chociaż dzisiaj coś z buta pokonać, haha, ile można być podwozonym 😋😎
🌍
Kiedy już się zgrzałem dobrze i wypociłem, udało mi się zatrzymać ciężarówkę… zauważyłem że kierowcy ciężarówek to w większości młodzi ludzie, nieco starsi ode mnie, bo ja to przecież jeszcze szczyl 🤣
Tak więc bez problemu mogliśmy się porozumieć, bo nadawalismy na podobnych falach…
Nauczyłem się jak jest arbuz 🍉 – PEJEDI -… I warto tą nazwę znać bo za 1000 kyet, czyli 2,4 zł dostaniemy ogromnego arbuza, mega słodkiego, którym można się napchać się jak Burneika stekami, albo Kwachu setkami xd. 😂 😂
Ciężarowką zostałem podrzucony pod samą granicę nizin z górami… szedłem trochę przez lokalne miasteczko, przyglądając się lokalsom i patrząc jak ciężko pracują przy obróbce kamienia i innych skał, które rozdrabniali w kruszarkach, aby następnie w koszach wiklinowych przenosić wszystko na wielkie sterty… pracowali wszyscy – kobiety, mężczyźni, dzieci…
Do Kalaw miałem ok., 65 km. Zatrzymał się samochód, którego kierowca na początku chcial ode mnie 13 zł za podwózkę, potem zszedł do 7 zł, a gdy przeprosiłem i powiedziałem że nie mam, zabrał mnie za darmo,a po drodze zaprosił jeszcze na kawę i ciastka…
Tereny naprawdę piękne… Kręte drogi wśród gór 🏔 to jest to co Brian lubi najbardziej!
💪
W Kalaw czekała mnie niespodzianka, ponieważ mój tata Flavio postanowił sprezentować mi na kilka nocy hotelik, tak żebym mógł chwilę poukładać wszystkie zdjęcia, posty i odsapnąć… Szczerze to ja zmęczony nie jestem, ale tym razem zgodziłem się ze względu na brak pamięci na kartach i opóźnienie w postach… Oprócz świetnej bazy wypadowej w Kalaw miałem czas i warunki, żeby wszystko poogarniać, przed powrotem na “ulicę “ 😂
🌍
Kalaw jest typowym miasteczkiem górskim ze specyficznym klimatem, gdzie oprócz kuchni myanmarskiej można spróbować też chińskiej i nepalskiej… Wszystko to przez mniejszości z wyżej wymienionych krajów, potomków tych, którzy budowali w przeszłosci drogi w tym rejonie.
Świetną wiadomością było również to, że 50 km ode mnie, nad słynnym jeziorem i rezerwatem Inle Lake, znajdują się moi rosyjscy znajomi – Siergiej i Liza, którzy zaproponowali żebym się z nimi spotkał;.
Postanowiliśmy wspólnie ogarnąć sobie łódkę, którą przepłyniemy okoliczne miasteczka na wodzie…
Kolejnego dnia wczesnym rankiem ruszyłem na trasę i w 2 godzinki szybciutko dojechałem do Nuyang She, miasteczka nad Inle Lake, mijając po drodze piękne, wręcz pocztówkowe tereny i pola ryżowe….
🍚
🌍
Na wjeździe do strefy,która jest tzw. rezerwatem 🏞 musiałbym jako turysta zapłacić 10 dolarów, ale w związku z tym, ze jechałem stopem, kontrola mnie nie zauważyła i dostałem się za darmo.
🌍 Spotkałem się z Rosjanami i Brytyjczykiem, który dołączył się do nas w porcie… Rzucilismy na stół po 9 zł na łebka i chwilę później siedzieliśmy wygodnie na cienkiej podłużnej łodzi i mknęliśmy kanałem w stronę jeziora Inle…
Według zapowiedzi naszego “kierowcy “ w planach było około 5 godzin pływania po jeziorze i okolicznych wioskach… Wydawało się, że to za długo i zanudzimy się ale uwierzcie, jak jeść kocham, że nie było momentu nudy ani przez chwilę…
😂
Jezioro jest naprawdę duże, zanim wypłynelismy z kanału minęło sporo czasu … po drodze mijalismy łodzie rybaków, którzy tradycyjnym sposobem łowili ryby 🐟 … Na głowami szybowaly mewy, a wiatr przyjemnie chłodził w ten gorący dzień…
Płynęliśmy przez Inle Lake, podziwiając otaczające nas góry oraz ciesząc się chwilą… Po około 40 minutach dotarliśmy na drugą stronę. Pływaliśmy od miasteczka do miasteczka, od domu do domu, od świątyni do świątyni… Wszystkie budynki stały oczywiście na palach, co robiło ogromne wrażenie…
Trochę taka myanmarska Wenecja,😂🤣

odczas tych przystanków mieliśmy okazję zobaczyć jak kobiety na starych drewnianych maszynach szyją z lotosu, jedwabiu, bądź bawełny różnego rodzaju ubrania… Mogliśmy przyjrzeć się jak wyrabiana jest biżuteria ze srebra, a nawet zobaczyć w jaki sposób powstają lokalne papierosy – czyli czysty tytoń.
Tytoń z miodem i cynamonem, bądź tytoń ze skruszonym suchym bananem, zawijany jest w liście palmowe, a jako filtr używane są suszone liście kukurydzy 🌽 😎😎Zatrzymaliśmy się również kilka razy, aby zwiedzić różne świątynie “na wodzie “…
Największą jednak atrakcją było samo przyglądanie się jak żyją i jak radzą sobie ludzie w takich warunkach, jak zaadoptowali się do środowiska w którym mieszkają – to naprawdę coś niesamowitego…. Płynął ktoś z Was kiedyś przez uprawę pomidorów i papryki?
Takie rzeczy tylko w Myanmar!!!
Świetną sprawą jest fakt, że turystyka jeszcze brutalnie nie pożarła tego miejsca i moża zobaczyć coś autentycznego, unikatowego i jedynego w swoim rodzaju…

Zobaczcie zdjęcia bo ciężko jest opisać te widoki i atmosferę…

Po drodze zatrzymaliśmy się w jakiejś knajpie na obiad – ryż xdd
Przypłynęliśmy ok. 1,5 h przed zmrokiem. Przez chwilę martwiłem się, że nie zdążę wrócić do Kalaw, że nikt się nie zatrzyma, a jak będzie ciemno to ciężko będzie mi złapać stopa, ale szybko uderzyłem się w czoło mówiąc pod nosem
-”Brian, przecież to jest Myanmar! “
Godzinę pózniej byłem już w moim miasteczku.
😎
#autostopembezgranic

Skomentuj