#45 Chiny

Quindao- prom do Korei

Qindao jest miastem portowym, z którego mogłem przepłynąć do Korei !!!
Raz dziennie kursują tutaj promy do Incheon, miasta portowego niedaleko Seulu…

W Chinach często dużym problemem jest dogadanie się , ponieważ niewiele osób mówi po angielsku i często trudno cokolwiek ogarnąć… Ja mialem to szczęście, że moja nowa couchsurferka okazała się mega pomocna i wyskoczyła ze mną dzień wcześniej do portu, żeby pokazać skąd mam wyruszyć kolejnego dnia po południu…
W Qindao musiałem załatwić jeszcze kilka spraw, m.in kupno nowych spodni… Pamiętacie jak pękły na dupsku po szaleńczej jezdzie rowerkiem miejskim w Fuzhou???
Zrobiło się nowe dziursko, dwa razy większe, a wszystko przez wspinaczkę po murze chińskim…

Tym razem już nie było ratunku i szkoda było mi inwestować kolejną kasę w naprawę…
Znalazłem w centrum miasta coś w stylu chińkiego adidasa i ogarnąłem sobie porty na kolejne dni podróży… za całe 80 zl

Zadbałem o to, żeby miały wzmacniane szwy tam gdzie trzeba i w znakomitym humorze skoczyłem jeszcze do supermarketu uzbroić się w miskę ryżu i warzywa, dzięki czemu trafił mi się prawdziwy obiad przed zwiedzaniem…
Quindao słynie przede wszystkim z dostepu do morza i pięknego molo, na końcu którego znajduje się odnowiony pawilonik…

Na plaży po raz pierwszy „dotknąłem” morza Żółtego… zimne, ale przy Bałtyku jacuzzi…
Na skałkach przy plaży plazy można przyjrzeć się kobietom, które nożyczkami odcinają wodorosty, potem je suszą, doprawiają i sprzedają na ulicach…
Turystów było od groma, głównie chińczyków z innych części kraju, którzy przyjechali wypocząć i skosztowac nadmorskich specjałów…
W jednym z podziemnych przejść kupilem sobie rozgwiazdę… Początkowo nie wiedziałem jak ją jeść i już chciałem odgryzć cały kawał, kiedy jakiś chińczyk przyszedł z pomocą i wyjaśnił, że trzeba otworzyć i wyskubać zielony środek Ciekawe!

Wstąpiłem do parku Signal Hill, gdzie wspiąłem się nieturystyczną scieżką na sam szczyt i z góry mogłem podziwiać widok na całe miasto… Na górze dotarłem do punktu widokowego, który okazał się być punktem „obrotowym”… już wyjaśniam – na samym szczycie okrągłego budynku znajdował się zamknięty taras panoramiczny z obrotową podłogą, dzieki czemu siedząc na krzesełku w kilkanaście minut zrobiłem obrót o 360 stopni i moglem zobaczyć całą okolicę …

Samo miasto w wielu aspektach przypomina trochę miasteczka niemiecke… nie bez powodu.
Pod koniec XX wieku do Qindao wtargnęły niemieckie oddziały, które przez kilkadziesiąt lat odmienily wyglad miasta , a dzięki misjonarzom jak grzybki wyrosły kościoły protestanckie, które do dzisiaj stoją i czynnie działają

Nadszedl czas aby pożegnać się z Chinami… krajem,który pociągał mnie od zawsze i był dla mnie zagadką. Myślę, że po tym pobycie stał się w pewnym sensie jeszcze wiekszą zagadką, a ciekawość pojechania w bardziej dziewicze tereny na zachód zjada mnie niczym ślimak sałatę….

Tak więc pisać kto chętny, bo w przyszlości zdecydowanie ogarniam wyprawę do Tybetu…

O górach narazie musiałem zapomnieć, w porcie, po szybkiej odprawie znalazłem się na promie, który okazał się naprawdę nowoczesny i full wyposażony…
Nie ma porównania z tym, którym w zeszłym roku płynąłem przez Zatokę Perską..
Weidong Ferry, tak nazywa się spółka, przetransportowała mnie z jednego krańca morza Żółtego na drugi za całe 75 dolców… W cenie miałem swoje wyrko, gorące prysznice, kibelki, kino, knajpy i przepiękne widoki !!! Ahoj !!!
Myślałem, że będę jedynym „białym” pasażerem na łajbie, ale spotkalem pewnego amerykanina, który płynął razem ze swoją żoną chinką
Okazali się naprawdę miłymi ludzmi, spędziliśmy razem trochę czasu podczas 17 godzinnej podróży
Rano poczęstowali mnie śniadaniem w stylu już koreańskim… czas zapomnieć o Chinach! Obieramy nowy kierunek!
KOREA!
ps.
Od jakiegoś czasu po głowie chodzi mi pomysł „zaciągnięcia” się na łajbę na kilka miesięcy… jeżeli ktoś coś słyszał, piszcie ! Chętnie popłynę przez morza i oceany ! Może być cargo

#autostopembezgranic

Skomentuj