Dzień 8

Siemanko!

31 maja 2016
Ciezka noc na stacji benzynowej, górski klimacik, granica rosyjsko-gruzińska 😃

Facet, ktory zgarnąl nas z obwodnicy tuż przed kolejną ulewą, gdy bylo juz ciemno zresztą 😂😂
Zawiozł nas na stacje benzynową, ktora znajdowala sie przy trasie na Wladykaukaz, a z Wladykaukazu to rzut beretem na granicę!

Nocy nie moglismy spędzić na zewnątrz, no logiczne przeciez padalo, a do tego wokól nie bylo nic oprocz jakis pól i ogrdzonych płotem sadów.
Do tego czuć bylo zimny powiew Kaukazu…

Gdy weszlismy na stacje, od razu przyciągnelismy uwagę pracownikow, ktorzy nie bez krępowania pytająco wlepiali w nas wzrok, by potem zagaić typowym ,stałym i przerobionym pytaniem :
skąd jesteście? Dokąd jedziecie?

Może to wydawać się i wścipskie i mysle ze w Polsce wiele osób (podkreślam wiele ale pewnie nie wszyscy) mogloby to źle odebrac , jako wsadzanie nosa w nie swoje sprawy… Ale przecież to inna mentalnosc! Czysty kontkat międzyludzki, ktory ostatecznie zaowocował tym, że prezes stacji wyszedl ze swojej kanciapy, zaoferował kawę za darmo, potem dali nam jeszcze talerz ryżu i wielką bułkę , a na deser dobili słodkimi ciasteczkami.
Nauczylismy się juz nawet nie dziękować zbyt przesadnie jak to robilismy na początku, gdyż zrozumielismy, ze to tutaj po prostu normalne i zwyczajne takie zachowanie 😀

Ten dzien zakonczylismy naprawde bardzo przyjemnie, mimo, że szykowalismy sie na nieprzespana noc przy kawie…oczekując switu, by jak najszybciej wyruszyc na granicę…

Co nietypowego spotkalo mnie jeszcze na tej stacji?
Otoż przewiajo sie tam bardzo duzo Czeczencow, ktorzy robili sobie przerwę w drodzę do Groznego…
Nagle trzech z nich wyjelo dywanik i na srodku w stacji benzynowej rozpoczęło modlitwę do swojego Boga.

Zaskoczylo mnie to trochę, no bo w koncu w naszym kraju widok niespotykany, a do tego kij wie jakby taka modlitwa się u nas skonczyla ( albo i nie …😂)

Okolo 3rano, majac juz na wszystko wywalone , zaryzykowslismy i poszlismy spac na krzeslach w pozycji siedzącej… Chociaz na te 2-3 godzinki…
Udalo sie 😀😀

Kolejny dzien zaczęlismy dosyc leniwie mimo dobrych zamiarow 😂😂

Poszlismy rozleniwieni i najedzeni o dziwo chyba pierwszy raz w tym stanie rozpoczęlismy łapanie stopa 😃😃

Pierwszy zatrzymał sił policjant! Tak dobrze czytacie… Tutaj nikt nie ma z nimi kosy, a wrecz czesto miło sie o nich mowi… Niestety mimo dobrych checi nie mogl nas zabrac gdyz jechal troche w innym kierunku…

Chwile pozniej siedzielismy wiec w innym samochodzie- busiku, klimatycznie!

Podwiozl nas do granicy, ale nie tej ktora nas interesowala, tylko do granicy pomiędzy dwoma Republikami..
Wyjezdzalismy z Kabardo-Bałkarii i wjezdzalismy do Osetii Polnocnej ( oczywiscie wciaz na terytorium Federacji Rosyjskiej).

Granica nawet spora… I oczywiscie jak wczesniej wspomnialem, sporo, naprawde sporo uzbrojonych w karabiny wojskowych i policji …

Zostalismy oczywiscie przeszukani po stronie Kabardo-Bałkardyjskiej. (no bo jakzeby inaczej…)

Ogolnie stwarzalismy calkiem spory obiekt zainteresowania… Chyba 20osob kazda z osobna zadawala typowe pytania… Skad dokad bla bla bla ( tak nauczulem sie miedzy innymi rosyjskiego, wciaz powtarzajac to samo)

Przepuscili nasze plecaki przez skaner, sprawdzili paszporty i sru lecimy dalej 😀

Na granicy Osetii trafila nam sie dosyc nieprzyjemna sytuacja…
Otoz osetyjczyk (straznik, ktory popijal herbatke relaksujac sie i nie przepracowujac) zaczepil nas pytajac skad jestesmy…
My oczywiscie bezwstydnie, ze z Polski!!
Na co on zawolal swojego kolege (ruskiego straznika)
I zaczal pytac, i wrecz podsysac atmosfere mowiac cos w stylu:
„no to jak to ? Wy przeciez sie nienawidzicie! Wojna byla, Ruskie Polakow zabijali a Polacy Ruskow…”

” Nie boicie sie tak po Rosji jezdzic jak to Wasi wrogowie??”

W pewnym momencie i ruski straznik wykorzystal okazje i zapytal jedno z najbardziej znienawidzonych przeze mnie pytan:
” czemu nie przepusciliscie motocyklistow przez Wasz kraj???”

Ehhhh…. Nie bede wypowiadal sie na ten temat, gdyz to do Was nalezy ta interpretacja…

W kazdym razie skonczylo sie to tak, ze unikalismy zadania odpowiedzi, mowiac ze o polityce nie ma co rozmawiac… No bo to w sumie chyba prawda w takich wypadkach… A potem tylko udawalismy ze nie rozumiemy co do nas gadaja….

Nic strasznego ale najgorsze byloby chyba wdac sie w dyskuję… Pewnych rzeczy tym ludziom nie wytlumaczysz i basta…

Inaczej uczyli sie historii… Inaczej patrza na swiat… Nie rozumieją wielu rzeczy, ktore dla nad sa oczywiste…. I zapewne my nie zrozumiemy ich myslenia…
Nie ma co walic glowa w mur😂😂😂

Poszlismy dalej gdzie lapalismy stopa w kierunku Wladykaukazu 😀

Kawalek dalej podwiozl nas jeden z pracownikow strazy granicznej republik, ktory stwierdzil, ze teraz jest nawet spokojnie , ale o wielu rzeczach sie nie mowi… Po prostu wladze nie maja w interesie rozpowszechniac pewnych informacji i konfliktach itd..
To wytlumaczylo tego typu bron u policjantow i tak duza ilosc patroli…

Nastepny stop lapalismy kilka kilosow dalej… I powiem Wam szczerze… Lepiej trafic nie moglismy 😝😝
Zatrzymala sie stara Łada…

No co??? Nieciekawie sie zaczyna prawda??? Chyba nic nadzwyczajnego…
No ale czytajcie dalej….

W ten sposob poznalismy Rusłana… Naszego kierowcę, ktory byl dobrze zbudowanym, masywnym brodaczem, wygladajacym na araba.
Podkreslal mimo wszystko ze jest Osetyjczykiem!! Alańcem 😀😀

Tak wiec temat Rosji w tym miejscu odpadl na dobre 😝 moznaby powiedziec, ze oni naprawde maja tylko paszporty Rosyjskie, reszta to kompletnie inny narod 😀😀😀

Wracajac w kazdym razie do Ruslana… Okazalo sie, ze prowadzi biznes handlując bydłem…
Wczesniej w przeszlosci byl w wojsku przez dwa lata,
z wyształcenia chłop jest sędzią… A dodatkowo okazalo sie, ze zdobyl kilkanascie lat temu mistrza Rosji w wyciskaniu na klatke leżąc oraz w przysiadzie ze sztangą 😝😝😝

Rozmowa kleila nam sie naprawde dobrze, az do tego stopnia, ze zaoferowal nam , ze pokaze nam gory, tylko pierw musi zalatwic pewna sprawe zwiazana ze swoim biznesem…

Pewnie pytacie sie czemu jezdzi stara Lada??
Powiedzial , ze ma inna fure, ale stara dobra Lada jest jesli chodzi o samochod roboczy 😂😂
Podobno za 1000 dolcow mozna ogarnac juz taką w bardzo dobrym stanie 😀😀 kilkunato letnią…

Nie zastanawiajac sie ani chwili pojechalismy z nim ma wycieczke krajoznawcza…. Po zalatwieniu interesow wybralismy sie na przejazdzke po kretej ulicy posrod gor Kaukazu…

Naprawde opowiadajac Wam w duzym skrocie, jechalismy praktycznie jako jedyni bo asfaltowej drodze, ktora otaczaly zewsząd potezne gory, ktore nie byly oczywiscie tymi najwyzszymi, lecz tylko przedsmakiem prawdziwego Kaukazu.

Mimo wszystko zrobilo to na nas ogromne wrazenie…

Pierwszy postoj zrobilismy przy malym wodospadzie tuz przy ulicy, gdzie krystalicznie czysta i przejrzysta woda wrecz sama zapraszala, zeby sie jej napic i zamoczyc łeb w ten upalny dzien
..
Ruslan tylko powtarzal, ze to sa przepiekne tereny (potwierdzam jak najbardziej!!) ale musimy koniecznie przyjechac do niego na dluzej to on nam pokaze reszte, bo 1 dzien to za malo na Osetie Polnocna!

Kolejne przystanek naszej „wycieczki” byl w mini parku, za ktory Ruslan zaplacil… Mini park? – Raczej sciezka wzdluz urwiska gdzie na samym dnie doliny plynela rzeka rwąc bystro brzegi…
Nasz nowy przyjaciel z tajemnicza mina powiedzial, ze ma dla nas niespodzianke!!!

Ile tych niespodzianek mowie!!! Juz i tak sprawil nam frajde!

A tu nagle zza rogu wylaniaja sie wielkie klatki, wbudowane w skałe, w ktorych mieszka nie kto inny jak…..

NIEDZWIEDZIE!

Pierwszy raz mialem okazje wiec zobaczyc te zwierze z odleglosci doslownie metra… I powiem wam tak… Gdybym chcial moglbym je poglaskac, bo wygladaly na slodkie…
Nie zrobilem tego jednak, gdyz one zapewne tylko tak wygladaly a ja musze miec reke zeby wam jeszcze cos popisac 😂😂😂

Ruslan zadowolony, ze to wszystko robi na nas wrazenie zaprowadzil nas dalej do kolejnej klatki w ktorej siedzial ….

LAMPART!

Normalnie biedny kotek zamkniety i zapewne mega wkurzony nie mial ochoty nawet sie ruszyc, gdy nas zobaczyl….

Moje wrazenia??przemyslenia???

Nie wiem czy u nas w Polsce obroncy praw zwierzat pozwolili by na takie „atrakcje” dla turystow… No ale to jest inny kraj, inny stan umyslu…. Rowniez psy bezdomne , ktore w Polsce zapewne otoczone by zostaly troska, tutaj sa czesto bite i kopane,… Po prostu traktowane jak przedmioty…
(oczywiscie nie przez kazdego)

Pojechalismy dalej…. Ruslan opowiadal nam historie, kiedy to te tereny ponad tysiac lat temu napadli Mongolowie na czele z Czingis Hanem 😀😀

Dzielni Alańczycy, bronili sie wlasnie tu w tych gorach, ostrzeliwujac wroga z wybudowanych wysoko w szczelinach skalnych dziurach i fortecach…

Dzieki naszemu przewodnikowi, mielismy okazje zwiedzic srodek takiego bastionu…

Chwile pozniej udalismy sie rowniez w strone malych kamiennych domow…

Ruslan po raz kolejny… (Naprawde nie wiem jak mam do dzisiaj dziekowac temu wspnialomyslnemu czlowiekowi)
Powiedzial ze to niespodzianka….

Gdy zblizylismy sie do kamiennych budowli , Osetyjczyk kazal zajrzec nam do srodka… I nie uwierzycie co bylo w srodku…

KOSCI LUDZKIE….

Podobno jeszcze z czasow konfliktu i wojny z mongolami…

100 metrow nizej znajdowala sie osada , gdzie normalnie mieszkaja ludzie…
Bardzo skromnie… Naprawde bardzo skromnie…

Od razu narzuca sie pytanie; Czemu nikt nie zabezpieczy tych zabytkow???? Czemu nikt sie nie zajmie???

No i tutaj kolejny przyklad roznicy pomiedzy naszym krajem i naszą mentalnoscia….

Po co to robic?
Lezy to lezy… Nie ma pieniedzy na jakies kosci… Tutaj ludzie musza przezyc w ciezkich warunkach zimę…
Nie ma wiec najzwyczajniej na swiecie pieniedzy na takie „glupoty”.

Nasza wyprawe uwienczyla wizyta w miasteczku kilka kilometrow dalej i obejrzenie kilkusetletnich monasterow alańskich prawoslwnych świątyń , do ktorych uczeszczaja do dzisiaj niezmiennie od wiekow mieszkancy tej ” doliny”

Ciekawostka , jest miejsce zamiekszania duchownych… Ich chatki za monasterem poczatkowo wzialem za garaz… IDENTYCZNE MOWIE WAM JAK GARAZE W ZYRARDOWIE!

Zrobilismy sobie fotki przy fladze Osetii (patrz na zdjecie) i pojechalismy dalej…

Nudno??? No co wy😂😂😂😂 myslelismy, ze wracamy juz na trase, lecz Ruslan zaprosil nas do siebie na obiad…

Dla takich chwil się zyje!!!

Wracajac jednak ta sama kretą droga zatrzymal sie nagle z piskiem opon, jakby cos sobie przypomnial…
Wrzucil wsteczniaka i zastpowal fure przed drewnianym domkiem…

Stwierdzil krotko, ze musimy koniecznie odwiedzic jego przyjaciela Alana!

Weszlismy wiec na podworko ktore otoczone bylo przez szereg drewnianych domkow… Okazalo sie ze latem Alan prowadzi w tym pieknym miejscu restauracje, zas przez reszte roku po prostu tu mieszka…

Jak dla mnie raj… Wprost do jego studni splywala woda z gory , u podnoza ktorej mieszkal przyjaciel Ruslana… Mozna bylo pic w opor!!

Co dalej?

Wodka na stol i caly blat zastawiony zagrycha…
Tak zagrychą..

U nich, jak i w calej Rosji nie ma zwyczaju popijania tego 40% trunku sokiem…

Tutaj jest prosta zasada – walisz kielon i zagryzasz ogoreczkiem, lub innym specjałem, ktory znajduje sie na stole i nic wiecej…

Ciezko sie przyzwyczaic, lecz to chyba lepszy sposob, gdyz siedzenie przy stole nie ogranicza sie tylko do walenia wódy bez sensu i szybkiego zakonczenia imprezy…

Tutaj juz bedac spokojni, wdalismy sie w tematy polityczne dyskutujac na rozne tematy…. Osetia Polnocna jest wiec spokojnym krajem, maja swoj wlasny jezyk zupelnie niepodobny do ruskiego….

Picie zakonczylismy na po 5 kieliszkach
Dlaczego??
Podobno konczyc pic mozn tylko nieparzyscie ( czyli po 1,3,5,…czy tez 100003 kieliszkach)
Po wszystkim Ruslan stwierdzil ze jedziemy do niego do Wladukaukazu- stolicy Alanii…😀😀

Bylismy juz mega nazarci, gdyz chyba ulubionym slowem, w tych rejonach, ktore mowi sie do gosci jest ruskie „POKUSZAJET”

Czyli – „JEDZ”

Slowo to powtorzyli obaj chyba ze 100razy podczas naszej polgodzinnej posiadowki 😃😃

Jechalismy wiec zapelnieni do Ruslana… Stwierdzil , ze musi dac nam srobowac lokalnych specjalow — grillowanego miesa w cebuli , kupionego w lokalnej restauracji., ogromnego chleba wielkosci opony od Seicento ( uwierzcie, ze wiem co mowie) i tradycyjnej salatki, ktorej nazwy juz niestety nie pamietam wybaczcie!😰😰

Pracownicy restauracji zwracali sie do Ruslana bardzo swojsko, myslalem ze to przyjaciele…. Pomylilem sie jednak… To tylko lokalna zyczliwosc i kolejnu przyklad mentalnosci…

Pojechalismy do naszego nowego przyjaciela do apartamentu gdzie wszystko zjedlismy,– nie bylo mowy, zeby cokolwiek zostawic!!😢😂😂😂

Wystarczylo spojrzec na grozna mine przytyranego Ruslana, zeby zoladek spokornial i znalazl jeszcze troche wolnego miejsca 😂😂

Zjedlismy wszstko, a na koniec dostalismy jeszcze prezenty…

1) srebrne monety okolicznosciowe wybite specjalnie na Igrzyska w Soczi

2) magnes Alanii na lodowke

3) garsc zaszetek herbaty na droge

Dal nam rowniez sprobowac tradycyjnego , robionego przez siebie SAMOGONU !

Podobno trunek z pszenicy i kukurydzy, ( bez spirytu) – osobiscie oceniam jako bardzo lekki, aczkolwiek podono mial ze 30-40 % albo i wiecej – sam Ruslan nie wiedzial…

W wysmienitych humorach nasz przewodnik , odwiozl nas na trase… Po drodze puszczalismy sobie na glos PRZEZ TWE OCZY ZIELONE zwracajac uwage przechodniow z Wladukaukazu!

Pozegnalismy sie bardzo serdecznie i obiecalismy, ze nastepne spotkanie w Polsce!!
My tez pokazemy ze nasza goscinnosc nie jest gorsza!!!”

Co dalej Smiesznego(zlego?)wydarzylo sie na granicy???
Jakie czekaly nas przeszkody?
Jak spedzilismy pierwsza noc w Gruzji???

To wszystko w nastepnym poscie !!!

#autostopembezgranic

Skomentuj