Dzień 12

My juz się w Polsce zaaklimatyzowalismy i obiecujemy, ze przygod naszych to na pewno nie koniec!
Pamietajcie spontan najwazniejszy! I nie chce slyszec wymowek, ze wiek, ze praca …

„Dla chcacego nic trudnego” takie znane i stare powiedzenie, a za to jakie mądre!!

Tymczasem kolejny post, ktory mam nadzieje wraz ze zdjeciami zacheci Was co nieco do wyprawy do PRZEPIEKNEJ GRUZJI!!!!

Zapraszam!

3 czerwca 2016 – pierwszy autostop w Gruzji, stypa i przygod ciag dalszy.

Wczorajszy wieczor dosyc „wczesnie”
( o 4 rano😂) zakonczony spowodowal, ze kolejny dzien rozpoczelismy typowo w naszym stylu, czyli leniwie 😂😂

W suma sumarum rzadko sie zdarza, zebysmy wstawiali wraz z ” pianiem koguta”

Wolno, a nawet bardzo wolno ogarnialismy sie do wyjscia, sluchajac wraz z dziewczynami jeszcze muzyki i gadajac sobie co nie co😉

Ostatecznie pozegnalismy sie z nimi i opuscilismy hostel okolo godziny 13 …

Czekalo nas najtrudniejsze moim zdaniem w zyciu autostopowicza zadanie- wyjechac z duzego miasta na wlasciwa trasę…
W takim wypadku warto poswiecic pare groszy na metro lub autobus, ktory wywiezie nas poza miasto…

W Gruzji „marszrutka”, czyli loklany busik zbyt wiele nie kosztuje, bo doslownie 1,5zl za kilkanascie km poza miasto, a nas tego dnia konkretnie interesowala Mscheta.

Na dworzec autobusowy dostalismy się metrem za cale 50tetri czyli 1zl.
(Zapamietajcie prosze, jak tanie tu jest metro 😂😂, porownacie pozniej z tym Dubajskim)

Chcialem teraz napisac kilka slow o dworcu autobusowym… Jesli da sie to opisac bo mi opadla tylko kopara, a na usta rzucaja sie tylko dwa słowa: TOTALNY CHAOS.

W pewnym sensie mozna uznac to za atrakcję turystyczna, ale tym co dzieje sie na ogromnym ,rozgrzanym przez slonce parkingu , moze wystraszyc sie wrecz niejedna osoba.

Gdy tylko wyszlismy na plac, ktory doslownie do granic mozliwosci wypelniony byl wszelkiego rodzaju busikami (z przewaga fordow transit oczywiscie), otoczylo nas stado takstowkarzy.
Dlaczego stado? Bo nie spodziewalem sie, ze kiedykolwiek poczuje sie jak antylopa na ujeciach national geographic , otoczona przez hieny.
W tym wypadku hienami byli taksowkarze, nie zawsze w oficjalnym wydaniu (ale kogo to przeciez interesuje)… Oferujacy wyjazd do najciekawszych miejsc w okolicy.
Przedzieralismy sie przed tę autobusowo-taksowkowa dżungle, poszukujac zwyklej miejskiej marszrutki (busika) ktory wywiezie nas do Mschety.

-UDALO SIE NARESZCIE! wykrzyknelismy z ulga gdy dwoch chlopakow wreszcie wsakazalo nam ten wlasciwy srodek transportu, a nie jakas prywatna maszyne czekajaca aby ogolocic turustow z mamony.

Rozsiedlismy sie w w czyms, co wygladalo jak stary warszawski autobus sprzed 30lat… Ale co najwazniejsze – jezdzilo.
Nie ominela nas oczywiscie lokalna, jak dla mnie atrakcja- czyli sprzedawca gum i grzebieni.

Zaniedbana, zmeczona zyciem staruszka wczlapala sie do busa i zanudzonym glosem zachecala do zakupu jednego z jej produktow.
Gdy nie udalo jej sie z miejscowymi, przyszla kolej na nas.
Otoz usiadla sobie wygodnie nieopodal nas, na ostatnim siedzeniu i zaczela powoli wykladac towary na kolanach.
Niby to bez celu ale mialem wrazenie, ze to byl jeden z jej bardzo dobrze zaplanowanych chwytow marketingowych…
Gumy (zwykle mietowe, nie ! nie prezerwatywy, chwala Bogu zreszta!)
Polozyla z niezwykla starannoscia idealnie w ten sposob, ze musielismy je widziec. Jeszcze przez chwile cos mruczaka pod nosem i poprawiala towary, od czasu do czasu zerkajac to na nas, czy aby na pewno nie popadlismy w zachwyt i nie ogarnal nas shoppingowy szal.
Niestety niezbyt nas to ruszylo, a kasa raczej pozwalala nam tylko na zakup chleba i wody, a nie grzebienia.

Staruszka przeklnela cos pod nosem i wyszla z busa, a my chwile pozniej bylismy juz w drodze do Mschety.

O tyle ciekawy wyjazd, ze historycznie Mscheta byla pierwsza stolica Gruzji i to wlasnie tutaj przyjeto chrzest juz w 337roku n.e , czyli 629 lat przed nami 😇😇

Chcieliśmy zwiedzić lokalny zespól swiatynny na miejscu, lecz ostatecznie zdecydowalismy sie zrezygnowac, oczywiscie majac ku temu powod.

Zmeczeni natlokiem turystow i harmidrem panujacym w Tbilisi pragnelismy jak najszybciej ” zagłębić się” tego dnia w tę „prawdziwa” wiejska Gruzję.
Pragnelismy poczuc jak naprawde lapie sie stopa w tym kraju i zasmakowac lokalnych tradycji, a mam na mysli SUPRĘ- czyli dobrze znaną kazdemu gruzinska impreze, ktora obchodzic mozna praktycznie codziennie, wazne by na stole bylo zarcie i co najwazniejsze WINO!

Tak wiec z nadzieja i pozytywnym jak zwykle na poczatku nastawieniem wyciagnelismy wysoko kciuka probujac zatrzymac pierwszy samochod!

Udalo sie!!!! Mega jazda 😂😂 REKORD!
5sekund!
W ten sposob Gruzja wpisala sie na pierwsze miejsce w liscie krajow-liderow nadajacych sie do lapania stopa.

Lysy facet , po objasnieniu mu naszej historii ( ktora powtarzalismy jak mantre)😮 bez chwili wahania zaproponowal nam, zebysmy wpadli do niego do domu na lokalne wino i cos do zarcia a on potem odstawi nas na trase.
Osobicie podjaralem sie jak zapalka, bo przeciez o tym marzylem i tego chcialem zasmakowac.
Tak wiec pedzilismy w strone wioski Ksani, nie myslac, ze do Batumi, gdzie dzisiaj chcielismy dojechac jeszcze dobrych kilkaset kilosow.

Po drodze mijalismy bajkowe krajobrazy… Nie wierze, ze jest ktokolwiek na swiecie, kto nie zakochalby sie w tych widokach…(niestety znajac gusta i gusciki pewnie musialbym i tak uwierzyc 😂)

Liczne pagorki, na ktorych pasa sie spokojnie konie i owce…malownicza rzeka Ksani, stare typowe gruzinskie chatki , a to wszystko zalane zlocistym sloncem!
Cos cudownego mordeczki, cos cudownego to malo powiedziane.

Trafilismy chyba na prawdziwego mieszkanca wsi, gdyz nim dojechalismy do wlasciwego domu, musielismy oddalic sie znacznie od glownej drogi, a potem jeszcze przecisnac sie przez liczne owce , kury i konie lazace po drodze, majac wszystko… Wy dobrze wiecie gdzie 😂

Zatrzymalismy sie naprzeciwko.sporego domu , gdzie kierowca polecil nam poczekac w samochodzie, a sam pobiegl szybko do srodka, zapewne aby poinformowac o naszym przybyciu.
Gdy tylko wrocil i wysiedlismy z samochodu, pikawa zaczela mi szybciej bic. Otoz trafilismy na impreze!
Wchodzac na podworko slyszelismy donosne rozmowy biesiadnikow, dochodzace z tarasu po drugiej stronie domku, z widokiem na ogromny ogrod w ktorym zarastala winorosl, ogorki, pomidory i sliwki…

Gdy tylko weszlismy po schodkach na gore ujrzelismy caly wielki stol zastawiony jedzeniem, a sposrod nizszych misek z jadlem, niczym Sky Tower we Wroclawiu wyrastaly dzbany wypelnione winem.

Czy byly naprawde wypelnione winem ?
Przekonalismy sie o tym doslownie kilka minut pozniej siedzac przy stole zajadajac sie lokalnymi przysmakami (ostra kuchnia) i pijac z 200ml. szklaneczek wino…

Ciekawa dosyc rzecza byl fakt , iz przy stole na tarasie siedzieli tylko mezczyzni, a kobiety biegaly wokol i najczesciej dolewaly wina lub donosily jedzenia.
Od razu zaciekawila mnie smutna mina i dziwny , jakis smutny taki ubior faceta ktory siedzial na glownym miejscu….

Nie uwierzycie co sie okazalo!

Trafilismy na prawdziwa i jedyna w swoim rodzaju GRUZINSKA STYPE!

Zupelnie sie nie zoorientowalibysmy sie , patrzac na rozesmiane twarze gosci, szczerzac sie i pokazujac swoje braki w uzebieniu lub ich zlote i srebrne wypelnienia ( bardzo wielu, zeby nie powiedziec wiekszosc naorawde nie miala zebow, nie wiem czym jest to spowodowane, lecz zadziwiajaca sprawa)

Jedyny smutny byl gospodarz, czyli syn zmarlego, ktory juz niezle czerwony i ubrzdyngolony popijal toast za toastem.

Mega ciekawa sprawa jest sam proces wznoszenia toastu.
To nie to.co u nas ,,, w stylu –
– ” no to siup lejem w dziub”
Gruzini do toastu przywiazuja znaczna wage , a przemowy przed wypiciem trwac czasem potrafia dobrych kilka minut. (czasem nawet i 10minut!)

Jakby malo wam bylo informacji dorzucam newsa, ze taka stypa trwa 5dni.

Pierwszego dnia przybywaja wszyscy znajomi , koledzy, ich rodziny, mieszkancy okolicznych wiosek itp itd…
Kolejne dni to juz mniejsza ilosc osob , glownie rodzina i blizsi znajomi.
My stety niestety trafilismy na 2dzien.

Zdjecie zmarlej osoby stoi nieopodal stolu, „spogladajac „na zywych melanzownikow.
Facet podobno mial 78lat, co jest dla nich wiekiem bardzo mlodym.
Gruzini odznaczaja sie dluga zywotnoscia, a nasz kierowca-zaprosiciel juz planowal , ze stowki dorzyje na spokojnie i nie wyobraza sobie inaczej!

W trakcie trwania ” imprezy” postanowilismy jednoznacznie, ze to jest ten moment gdy wreczymy jako prezent Gruzinom Nasza wodke Jarzebiak, ktora wieziemy az z Polski.

Bardzo sie ucieszyli! Stali sie jeszcze milsi, choc juz chyba bardziej nie mogli🤔😂

Wszystko skonczylo sie po jakiejs godzince poltorej.

Pozegnalismy sie z gospodarzem oraz reszta gosci, ktora wracala do domow i udalismy do samochodu.

Myslalem sobie, kurde jak to ten nasz delikatnie mowiac wstawiony kierowca (po kilkuastu kieliszkach domowego o cytrusowym smaku wina) bedzie prowadzil.
A jednak… Pojechal ale cale szczescie tylko kilka km do swojego domu, skad zamienil go syn.

Obydwoje wywiezli nas na trase 😁
Pozegnalismy sie i w polepszonych nastrojach i lzejszych duszach lapalismy stopa😁

Nie musielismy dlugo czekac…mozna sie przez to rozleniwic!!!
Zatrzymala sie furgonetka, jak sie potem okazalo z jakas ekipa filmowa i reporterka 😁
podrzucili nas kawalek dalej , dzieki czemu nie stalismy chociaz w miejscu 😎

Na kolejnego stopa postanowilem wyjac flage Polski, gdyz zauwazylem,ze gruzini bardzo lubia Polakow i czesto mowia o Nas jak o braciach! 😁
Udalo sie!! Nawet nie musielismy machac!

O dziwo do tego w samochodzie siedziala kobieta, a o dodatkowe dziwo mowila po POLSKU!
cos niesamowitego!
Trafilismy na mloda dziewczyne, ktora jechala w strone Kutaisi (jednego z wiekszych miast Gruzji ) , polozonego na zachod od Tbilisi…

Okazalo sie, ze ta dziewczyna po prostu mieszkala i studiowala w Polsce!
Tak wiec podroz minela nam na sluchaniu starych polskich hitow muzycznych i smianiu sie ( to super uczucie, gdy po dlugim czasie wreszcie ktos w 100% rozumie co mowisz i mozesz sie wygadac w swoim jezyku)

Podroz minela nam szybciutko 😎😁😁

Niedlugo potem siedzielismy juz w Mercedesiku, cieszac sie” zlotym strzalem” w postaci autostopu do Batumi…

Mozna ?? Mozna!!!

Jeszcze tego samego wieczoru, o 23 dojechalismy do najwiekszego letniego kurortu w Gruzji!

Co sie dzialo dalej? Jakie byly nasze dalsze przygody??
Co waznego zostawilem przez przypadek w samochodzie??
To juz w kolejnym poscie!

Eloelo

#autostopembezgranic

1 thought on “Dzień 12”

Skomentuj