9 października “W drugą stronę niż uchodźcy “
Zawsze to mowilem i będę mówił – nie lubię wyjeżdżać z dużych miast.
Sporo musieliśmy przejść z Buta, ale tego dnia akurat to była czysta przyjemność… słońce dawało po twarzy, a ja mając w głowie, że wreszcie mogę stanąć w miejscu, wybrać przypadkowy kierunek palcem i tam iść… piękne uczucie.
Trasa w stronę Segedyn na południe Węgier jest dobra – autostrada M5 – każdy powinien tam śmigać dlatego po kilku kilosach szurajac po obrzeżach tego prawie 2 milionowego miasta dotarliśmy do stacji benzynowej skąd szybko powinniśmy coś ogarnąć.
Z tym szybko to trochę chyba przesadziłem, ale wreszcie udało nam się ogarnąć podwózkę do przodu.
Gnaliśmy na południe przez Wielką Nizinę Węgierską, która zajmuje praktycznie 50% powierzchni tego kraju. W całości użytkowana jest przez rolników, a dla rowerzystów to raj na ziemi gdzie można sobie pojeździć wiele kilometrów nie napotykając żadnej górki 😁🌞
Sporo samochodów na rumuńskich blachach. Niestety żaden z nich nie zabrał nas na stopa więc więcej się nie dowiedziałem… my zaś jeździliśmy od stacji do stacji pytając nielicznych którzy się zatrzymywali czy nie mogą nas podrzucic do przodu…
Nie jest to sezon, samochody które zajezdzały zatankować to zazwyczaj ludzie miejscowi , więc szło mozolnie.
Przed zmrokiem udało nam się dojechać na stacje benzynową przed rozwidleniem dróg – jedna w stronę Rumunii, druga w stronę Serbii…
Nam zależało na tym drugim kierunku, ale oczywiście pusto było na drodze jak u nas w żołądku.
Dostaliśmy 2 jajka na drogę ale jako, że organizm przyzwyczajony do pełnych porcji i regularnego żarcia, ciężko zawsze na początku tak po prostu zmniejszyć ilość żarcia.
Mimo wszystko z doświadczenia wiedziałem, że najgorsze są pierwsze dni, a reszta to już tylko woda najważniejsza 💧
( ale też trzeba uważać żeby nie zerdzewieć 😁😂😂)
Po kilku godzinach, gdy praktycznie już było ciemno, dojechaliśmy pod samą granicę Roszkë/Horgoš, która słynna jest chyba z tej słynnej bitwy…. Hmm zresztą sprawdźcie sami :
Wielu ludzi co nas wiózło śmiało się, że my też uchodźcy ale w drugą stronę. Będąc więc na stacji pod niedaleko już Serbii daliśmy sobie luzu na ten dzień i poszliśmy w pole rozłożyć namiot… Poinformowalismy pracowników stacji, zawsze jest lepiej powiedzieć niż żeby potem były jakiekolwiek problemy… polecam autostopowiczom ogólnie pierwsze co na stacji żeby pogadać chwilę z pracownikami – zawsze pomogą, podpytaja w ich języku kierowcom o podwozke dla Ciebie – same benefity…
Idąc więc na naszą miejscówkę zatrzymała nas policja, która kilka razy już wokół nas krążyła. Oczywiście zapytali o paszporty. Oczywiście zamiast otworzyć na głównej stronie, otworzyli mój na stronie gdzie była wiza iranska… i gdzie wyglądam jak terrorysta ale chyba nie robiło im to różnicy bo spojrzeli tylko na zdjęcie – porównali i wszystko się zgadzało więc chyba tak po prostu musiało być… powiedzieli jeszcze na odchodne żebyśmy się udali na kempingu.
Olaliśmy rzecz jasna te informację i robiliśmy się we wcześniej planowanym miejscu… noc chłodna jak głodna kobieta, ale nic bardziej nie motywuje, że już coraz dalej domu… if u know what i mean traveler! 💪 🌍 🌞 🌊
#autostopembezgranic