#5 SERBIA 🇷🇸 – BOŚNIA 🇧🇦

Siemanko! “ wystraszona baba i pierwsza noc w Bośni 🇧🇦 “

Dzień wcześniej udało nam się zagadać lokalsów z Obrenovac co poskutkowało dobrą posiadówką, lokalnym żarełkiem i dachem nad głową na noc…. albo raczej poranek. ☀️

Dejan oddał nam swój pokój, gdzie położylismy się spać i zasnelismy praktycznie w kilka sekund. Miałem dobry sen, powiedziałbym bardzo dobry – bo Bartek z trudem dobudził mnie stojąc nade mną i krzycząc coś – na początku, jak dla mnie niezrozumiale…

Potrzebowałem kilka sekund, albo może i kilkanaście ale zaczaiłem, że coś nie gra.
Na środku pokoju stała jakas obca babeczka. Machała coś rękami i wykrzykiwała raz po raz:

-“Passport! Police! Turkey! “ ☠️👻👹

Mówię sobie – co jest, czyżbym miał aż tak pojechany sen? W tym śnie powiedziałem żeby oddać jej paszport, byleby nie robiła zawiruchy?

Chwilę później jak baba wyszła okazalo się, że to nie był w cale sen, a paszport zniknął wraz z nią.
Nie mogłem uwierzyć w to co się właśnie wydarzyło, ale wygramolilem się z wyra ogarnelismy plecaki i postanowiliśmy zejść przed dom… spać nam się odechciało w sumie hehe

Na zegarku jakas 8:30, a słońce ☀ już nieźle dawało po oczach. Na początku staliśmy jak słupy przed domem nie wiedząc co dalej robić, ale chwilę potem zza samochodu na podwórku wyłoniła się niczym Afrodyta z fal morza, albo raczej w sumie Buka z lasu (z Muminków – kto oglądał ten wie), sprawczyni porannego zamieszania. W jednym ręku niczym szablę trzymała telefon, a w drugiej paszport. Odetchnelismy z ulgą i słuchalismy dalej jej wykrzykiwan :

– “Police, Turkey! “

Całe szczęście, że dosłownie chwilę później przyszedł gostek który mówił po angielsku i wyjaśnił cała sytuację. Okazało się, że Baba była ciotką Dejana. Z rana weszła do pokoju gdzie zastała Nas – i wpadła w panikę, bo nie wiedziała kim jesteśmy ani co tu robimy. Czemu krzyczała Turkey? Podobno myślała że jesteśmy z Turcji, ale nawet jeśli to co z tego? Przecież od czasu najazdu Ottomanow minęło już ciutke lat…
😂😂😂

Facet co mówił po angielsku przeprosił nas, za zaistniałą sytuację i powiedział że nie ma co budzić teraz Dejana. Zadzwonił dla formalności na policję żeby odwołać ich przyjazd – dla formalności, bo ze 30 minut na nich czekaliśmy i chyba byśmy się nie doczekali… Oddał nam paszport i życzył powodzenia…😂

W taki więc piękny sposób byliśmy na trasie od samego ranka próbując złapać coś w kierunku granicy z 🇧🇦 Bośnią.
Było ciężko nie powiem, całe szczęście sytuację uratowaly osoby które dały nam te podwozke. Pierwsza z nich – piękna serbka, którą okazała się mega pozytywną osoba i prezenterką serbskiego reality show dla Narodowego TV. 📺
Drugi był starszy pan, których zaprosił nas do domu swojej rodziny w Sabač. Poczestował kawą i dał coś do przekąszenia… bardzo nam to pomogło oj bardzo! 💪 😂

Wreszcie czułem powoli, że wkraczam w tereny, gdzie na mojej drodze będę spotykał więcej ludzi otwartych, gościnnych, gotowych pomóc. Łatwo też dostaliśmy się pod samą granicę w Loznicy. Tereny naprawdę piękne, gdzie niziny wreszcie zalewają się z górami… co za widoki…

Weszliśmy na piechotę oficjalnie na tereny Bośniackie, przechodząc przez most, przez rzekę Drina. 💧
Napisałem oficjalne Bośniackie, bo będąc już po drugiej stronie rzeki dalej było widać wszędzie powiewajace flagi serbskie. Wszystko że względu, że Bośnia jest krajem baaaardzo podzielonym, która jako jedyna na świecie ma aż 3 prezydentowi, a spore północno wschodnie tereny zamieszkane są w 90 %przez Serbów i nazywane są Republiką Srbską. Czyli można powiedzieć że wjechaliśmy z Serbii do Republiki Srbskiej… 🇷🇸

Pierwsze miasto graniczne to Zvornik… kozak miejscówka. Położone w dolinie nad rzeką Drina, robi naprawdę wrażenie sposób w jaki zbudowane zostały domy na zboczach, jeden nad drugim… Że względu że się ściemnało, a do tego byliśmy nieźle zajechani, wybraliśmy się do lokalnego super marketu i w lokalnej walucie – marce konwertybilnej 💵
( 1marka to ok 2zł z kawałkiem)

kupiliśmy zestaw, którym możnaby nakarmić niejednego kunia do syta. Najtańsze parówixy, najtańszy 🥖chleb, woda, najtańszy pasztet i najtańszą czekoladkę. Z takim zestawem udaliśmy się na poszukiwanie miejsca na rozłożenie namiotu, oczywiście w naszym stylu – już po zmroku po omacku.

Miejsce znaleźliśmy – nad rzeką, jakies 100 m od bloku mieszkalnego. Wszystko byłoby idealnie gdyby nie kamienie. Wszędzie kamienie. Dlatego namiot prowizorycznie rozłożony, Płachta wodoodporna zarzucona, a w myślach powtarzane jak mantra zdanie “oby nie padało, oby nie padało “ ☔

W nocy temperatura mocno spadła, ale w żołądku były niebiosa – taka kolacja to jest dopiero coś… Zasłużona.
Nie było najwygodniej bo wykręcalo mnie na tych kamieniach ale było warto bo poranny widok na okolicę był PIERWSZA KLASA!

Byliście kiedyś w Bośni?

#autostopembezgranic

Skomentuj