#41 Chiny

Chiny part 3

W Shantou miałem ogarniętego kolejnego hosta…
Kiedy dojechałem późnym wieczorem do miejsca, w którym miałem się z nim spotkać, początkowo ciężko mi było cokolwiek ogarnąć wzrokiem… setki, jak nie tysiące chińczyków przewijało się ulicami, każdy z nich w swoją stronę, ze swoimi planami na spędzenie ostatniego wieczoru celebracji Chińskiego Nowego Roku…
Shantou to kolejne ”miasteczko “ na mapie Chin które postanowiłem zwiedzić i zatrzymać się na dwie noce.

Cały jeden dzień poświęcilem na „ogarnianie” okolicy – a było o tyle łatwo, że mialem przewodnika w postaci hosta, no a przewodnik miał samochód 🚛

Po południu – oczywiście po obfitym chińskim śniadaniu i lunchu – nie miałem prawa być głodny – a wszystkie chińskie smakołyki, które zagościły na stole, zostały splądrowane wprost do mojego żołądka.
Kiedy już wytoczyłem się jak kula 🔮 z domu – poczułem, że dobrze zrobi mi jakiś spacer czy wspinaczka… Nawet słynna herbatka chińska Gongfu wraz z całym procesem jej przygotowania i przelewania nie pomogła mi poczuć się lżejszym…

Jak gdyby przewidując przyszłość, bądź po prostu ją wywołując, godzinę później znajdowałem się już na trasie, która prowadziła do słynnej świątyni na obrzeżach Shantou… Droga, mimo że asfaltowa biegła pod górkę, mocno pod górkę – jak na Chiny nie było tam tłumów, zapewne dlatego, że wielu jeszcze odsypiało wczorajszy wieczór…

Po kilkunastu minutach szybkiego marszu pod górkę dotarliśmy do świątyni buddyjskiej , która bardzo różniła się od tych w Azji Południowo wschodniej…
Zawijaste dachy budynków , barwne malowidła na niektórych ścianach, chińskie latarnie 🏮porozwieszane prawie wszędzie, inaczej ubrani mnisi – ( szare stroje, które składały się ze spodni i swego rodzaju koszuli ) no i drzewka🍑 brzoskwiniowe, które jeszcze nie zakwitły, ale i tak pięknie komponowały się w otoczeniu…
Poza tym można było wejść w butach do świątyni, co zabronione było np.w Tajlandii, czy też w Mjanmnie… 😂
Z terenu świątyni rozpościera się niezły widok na miasto 🏙, Chwilę później byłem już w drodze na sąsiedni szczyt, który był znacznie wyższy, a jak już wchodzić to na samą górę przecież! 😁
Po drodze mijaliśmy małe chińskie pawiloniki, kilka razy przeciskaliśmy się wąskimi korytarzami, naturalnie wytworzonymi przez skały, które zapewne wiele lat temu oderwaly się od zbocza i stoczyły niżej…
Na samej górze czekał nas zdecydowanie lepszy widok, a dodatkowo u stóp mieliśmy jeszcze inne świątynie…
Po wizycie w świętym miejscu pojechaliśmy po kilku znajomych mojego hosta, którzy postanowili się spotkać i wspólnie zjeść kolacje..😂

Jak jedzenie 🍴 to ja zawsze chętny.

Na telefonie miałem 3 piękne kreseczki zasięgu, co oznaczało że wreszcie zaopatrzyłem się w kartę SIM…
Niestety nie opiszę Wam całego procesu, ponieważ mój kolega zarejestrował się za darmo i dostał dwie karty sim, które mi podarował, a na wykorzystanie miałem 55 RMB czyli około 28 zł…
Kiedy będziecie w Chinach, najlepiej znajdzcie kogoś lokalnego, kto zrobi za was taki myk w China Mobile, a zaoszczędzicie czasu – ciężko się dogadać, a dodatkowo hajsu w portfelu wam nie ubędzie…

Wieczorem jak zaplanowane udaliśmy się na typowo chińską kolację do lokalnej knajpy… Region Guangzhou słynie z dobrego jedzenia i mogłem się o tym przekonać !
Na stół wjechała micha wypełniona po brzegi różnościami, które pływały w zupie… ostrej zupie. Głównym skladnikiem była ryba, ale oprócz tego nie powiem Wam więcej, bo czułem się trochę jak na wykopalisku archeologicznym…

Po jedzeniu pojezdziliśmy po nocnym Shantou i zrobiliśmy spacer wokól odnawianego Starego Miasta – domy są naprawdę super podświetlone – widać, że Chinczycy wkładają dużo pieniędzy na odnawianie i rozbudowę miast

Wielu z Was moze mieć skrajne opinie na temat Chin, jako komunistyczne zamknięte państwo bez dostepu do facebooka i mediów… Po części tak jest, ale z zupełnym odizolowaniem bym się jednak nie zgodził, mimo wszystko chińczycy cieszą się sporą wolnością i swobodą. Wiadomo, że nie można publicznie komentować i krytykować polityki władz, a social media są oficjalnie inwigilowane – różnica w tym, że my żyjemy w świecie wolnym, gdzie to wszystko równiez ma miejsce – tylko NIEoficjalnie 😀

Nie zmienia to jednak faktu, że Chiny brną prężnie do przodu z gospodarką i rozwijają się kolejne jej sektory… Poza tym ludzie ,których poznaję, odpowiadając na moje pytania – czują sie szczęśliwi, żyjąc w tym kraju ! 😀Mają swoje zasady, swoją wolność, a zostali tak wychowani, że w większości nie czują chyba potrzeby zmian w sferze polityki… Jak mi to wytłumaczyła pewna Chinka – wiele lat imperium i wychowania w duchu posłuszeństwa zrobiły swoje 😀

Małą oazą dla bardziej sfrustrowanych chińczyków jest obecnie Hong Kong. Jednak patrząc innej strony – świat stoi dla nich otworem, chińczycy mogą podróżować i chętnie to robią, widzą jak żyje się w innych krajach, a mimo wszystko nie buntują się …
Po kolacji, zahaczyłem o centrum informacij turystycznej, gdzie widząc obcokrajowca, wszyscy obskoczyli mnie jak stoisko z truskawkami w sezonie i zasypali słodyczami ! 😀 Super ludzie 😛
Następnego dnia z samego rana byłem już na trasie do Fuzhou… Zupełnie bez zapału, tak jakoś leniwie, udało mi się zatrzymać ciężarówkę, która…. tak! jechala kolejne 500 kilosów prosto do mojego celu… kurczę, jakie to wszystko łatwe 😀 Stopowanie w Chinach na takie odległości to minimum !
#autostopembezgranic

Skomentuj