#46 Korea Południowa

Korea !
O poranku przebudziłem się w swojej koi. Po 17 godzinach rejsu przez morze Żółte dopływaliśmy do wybrzeża półwyspu Koreańskiego…
Dzień zapowiadał się słoneczny z wiosennym wiaterkiem… po przejściu kontroli granicznej zostałem powitany uśmiechem i serdecznym “ Annjong Haseo “ (dzień dobry!)

Na pierwszy rzut oka Korea 🇰🇷 wydała się być bardzo spokojnym krajem, czyste drogi, zadbana, zielona… Wszystko to chwilę pózniej zmieszało się z ogromną ilością kolorowych, świecących banerów, „zdobiących” praktycznie każdy budynek. Mocny zapach kimchi, czyli narodowego ostrego dania koreańskiego, przygotowanego z fermentowanych warzyw (najczęściej kapusta pekińska) oraz wszechobecna, super popularna muzyka.K-POP 😂

Niektórzy z Was mogą się głowić , jak tu rozróżnić chińczyków i koreańczykow, jednak ja po miesiącu spędzonym w Państwie Środka bez wątpienia widzę różnicę – co ciekawe, podobno wszyscy europejczycy wyglądają tak samo 😂😂 (info z Chin)
Wraz z krajem zmieniła się także waluta – 💱 – tym razem będę operował WONami

( 1$-1000 WON)

Jako, że przede mną już ostatni miesiąc podróży, budżet mocno okrojony, sprezentowałem sobie niezłą wisienkę na torcie, wybierając na końcowe kraje Koreę a zaraz po niej Japonię…
Cenowo różnicę czuć od razu- street food, mimo że dobrze rozwinięty, szczególnie na ulicach Seulu warto zahaczyc o Namdaemun Market, gdzie aż pełno od lokalnych przekąsek, niestety koszty w porównaniu z Wietnamem czy Chinami wypadają jak dla mnie fatalnie 😂
Początkowo w Seulu planowałem zostać na dłużej, jednak po jednej nocy spędzonej w hostelu, zwiedzeniu całego kompleksu pałacowo -ogrodowego Gyeongbokgung, obfotografowaniu w typowo koreańskim stylu wszystkich możliwych budowli i kobiet ubranych w tradycyjne koreańskie stroje🍒, po wejściu na szczyt w Namsan parku i posłuchaniu jak pod Seul Tower artyści grają na bębnach Samul Nori -powiedziałem basta…
Zmęczyły mnie duże miasta, kolejna 10 milionowa metropolia, a ceny motywowały do jak najszybszego opuszczenia stolicy Korei… Czas wyruszyć na trasę.
Kolejną noc „przekoczowałem” w MC Donaldzie, czekając na wschód 🌄słońca… próbowałem bezskutecznie naładować telefon, który postanowił zwariować i odmówić posłuszeństwa… 😂
Po opuszczeniu centrum Seulu, znalazłem się wreszcie w jakimś miejscu, gdzie jak to mówią „psy ogonami szczekają”…
Tego właśnie szukalem!

Z dala od miejskiej zawieruchy, wykończony Chinami i „małymi miasteczkami” oraz dobity Seulem, szczęśliwy z powrotem na trasie – cel ?🎯 :
Brak celu… Kierowałem się w stronę wybrzeża wschodniego, gdzie chciałem spędzić nockę gdzieś w namiocie … wiedziałem, że za dnia słonko przyświeca, ale w nocy potrafi mocno przychłodzić, a mój śpiworek na maks. 10 stopni niestety nie miał szans na ogrzanie mnie gdzieś w górach, które jeszcze miesiąc wcześniej gościły olimpijczyków w Pyeongchangu… 😂
Na pierwszego stopa długo czekać nie musialem – pierwsze kilometry do przodu. Miałem lekki problem z komunikacją, dodatkowo śmigalem bez mapy, gdyż mój telefon zdecydował się nie ładować.

Kolejnego stopa złapałem w przeciwnym kierunku… 😂 zorientowałem się kiedy było już za późno… …
Na pocieszenie dostałem od kierowcy pomarańcze i opakowanie witamin dla sportowców – jak się potem okazało facet grał w baseball , który jest tutaj dość popularny…

Ze wschodnich obrzeży Seulu przetranportowałem się na południowe przedmieścia, skąd mijajac liczne kościoły protestanckie, wyglądające jak zwykle domy jednorodzinne, po raz kolejny szedłem na wylotówkę…
Religia Korei nie jest jednolita – dużo ateistów, przemieszanych z buddystami oraz protestantami – można też natknąć się na katolików…
Chciałem początkowo dojechać do wybrzeża, gdzie klimat jest znacznie łagodniejszy – spontanicznie jednak w związku ze zmianą kierunku rzuciłem się na stopowanie w kierunku Pyeongchangu- miejsca ostatnimi czasy znanego nam z telewizji i igrzysk zimowych… 😂

Tej nocy ominęło mnie spanie pod gołym niebem… po może 5 sekundach stopowania (Korea 🇰🇷 jest mega jeśli chodzio stopowanie!) natrafiłem na koreańską rodzinkę, która jechała do swojego domku w górach i tam też mnie przenocowali…
Poznałem młodego chłopaka, który mówił świetnie po angielsku i studiował w Japonii w Tokyo…
Musiał jednak przerwać na dwa lata studia, żeby odbyć obowiązkowa służbę wojskową, od której nie można tu uciec… Każdy mężczyzna bez względu na status społeczny musi odbyć taką służbę…
Ciekawa sprawa, bo może się okazać, że w swojej jednostce spotykasz celebrytów, którzy jeszcze tydzień wcześniej świecili na teledyskach na YT a teraz siedzą w garnizonie… 😂
Zostałem zaproszony na tradycyjne koreańskie żarcie, na stół obowiązkowo wjechały różne rodzaje kimchi i warzyw 🥗, oraz niezastąpiony ryż 🍚… Na popitkę miałem okazję spróbować mekkeoli, czyli lekkiego wina ryżowego… naprawdę niezłe!
Zimna noc nie była mi straszna, mimo tego że spałem na podłoże na cienkim materacu, delektowałem się podgrzewaną podłogą, dzięki popularnemu w Korei systemowi ondol, który polega na tym, że pod podłogą płynie w rurach nagrzana woda…. Cudo! 😁
Kolejnego dnia ruszyłem dalej stopem i bez większego wysiłku stopowalem sobie przez cały region Pyeongchangu, zatrzymując się od czasu do czasu, żeby przyjrzeć się z daleka zamykanym już miasteczkom olimpijskim oraz stokom, na których jeszcze utrzymywał się śnieg, ale widać było, że nie na długo…
Kolejne dwie noce spędziłem w namiocie w Gangneung i Uljin, z czego to pierwsze było naprawdę super resortem nad morzem Japońskim.

W powietrzu panowała taka atmosfera spokoju, a wszyscy których spotkałem na drodze z aprobatą kiwali głową i wręcz namawiali, żeby rozkładać namiot 🎪
Super bezpiecznie, super spokojnie…
Uljin z kolei to miasteczko rybackie, noc spędziłem przy ognisku 🔥, przyglądając się rybakom i przysłuchujac szumowi morza…

Na mojej trasie zahaczylem jeszcze o historyczne miasteczko Gyeongju, oprócz kompleksu domków w stylu koreańskim, zobaczyć można do dziś stojące, najstarsze w Azji wschodniej obserwatorium astronomiczne…
Po dwóch nocach ruszyłem w stronę Busan. Zacumowalem tu na dwie nocki, znalazłem hostelik po promocji… Ostatni wieczór w Korei zakończylem wizytą w lokalu karaoke 🎤… i nie takim jakie znamy w Polsce…
W takim lokalu wbija się samemu do dzwiękoszczelnej kabiny i można 24 h na dobę śpiewać do bólu… popularny sposób na spędzenie czasu wolnego w Korei!

Busan to portowe, drugie co do wielkości miasto w Korei, z którego planowałem podróż promem do ostatniego na mojej trasie kraju -Japonii! 😁!
Jak ten czas leci !

#autostopembezgranic

Skomentuj