Oslo, czyli #szybkiewypady

fsfasdfsd

sadfasd

To jest nagłówek

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Ut elit tellus, luctus nec ullamcorper mattis, pulvinar dapibus leo.

To jest nagłówek

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Ut elit tellus, luctus nec ullamcorper mattis, pulvinar dapibus leo.

Jedna z moich spontanicznych wypraw do stolicy Norwegii… nudząc się na wykładzie, przeglądając w sieci oferty tanich lotów GDZIEKOLWIEK – byle wyrwać się choćby na weekend znalazłem super atrakcyjny przelot  w cenie 58 zł do Oslo w dwie strony!  Czym zaskoczyło mnie to państwo? Autostopem w zime?   Czytaj dalej!

Otworzyłem najpierw jedną powiekę. Zamknąłem. Potem znowu „spróbowałem otworzyć”.
-„No dawaj Brian!” mówię do siebie w myślach. Przecież już prawie 10 a ty jeszcze niespakowany do końca.
Zresztą jakie pakowanie- o 13 masz wylot z Modlina a to ponad godzina drogi samochodem. -„Ehhh…”- I w tym momencie zerwałem się jak poparzony.
-Kuźwa- burknąłem, podrapałem się po dupie i ruszyłem klasycznie jak co ranka zmoczyć nieogarniętą, zaspaną twarz, zimną, lodowatą wręcz wodą, żeby wrócić do świata żywych. Chwilę później, rozgorączkowany stałem nad niedomkniętym plecakiem próbując ogarnąć czego jeszcze nie wziąłem, a wziąć muszę. Często zdarza mi się zapomnieć wielu rzeczy. Nigdy nie biorę ze sobą wiele, ale i tak zapominam. Tak nawet paszportu czasem zapomnę.
No ale to cały ja.

-Co zrobisz? Nic nie zrobisz!

Moje myśli przekrzykuje i przekrzyczeć może tylko jeden jedyny w swoim rodzaju głos. Myślę, że nawet jakbym siedział w pierdlu na Alasce w pokoju ze ścianami tłumiącymi jakiekolwiek dźwięki to i tak bym go usłyszał.To był głos mamy… – Wziąłeś ręcznik? A wziąłeś klapki? A szczoteczka? A skarpetki? A jedzenie? A jedzenie? A jedzenie? A jedzenie?

Ta ostatnia kwestia celowo powtarza się kilka razy, gdyż panuje jedna, ale za to jakże surowa zasada. Jedzenie muszę spakować i ze sobą wziąć koniecznie, choćby się waliło i paliło. Koniec końców jestem za to bardzo wdzięczny. Chociaż kicha nie jest pusta przez te kilka pierwszych godzin podróży.Akurat tak się złożyło, że wszystkich rzeczy, które wymieniła mama swoim ultra głosem brakowało w moim ekwipunku. Dopakowałem więc resztę, opitoliłem na prędkości śniadanie i chwilę później siedziałem w samochodzie obok taty i jechaliśmy na Modlin… Pogoda była mega dupiasta… Mgliście jak mokrej saunie… Widoczność z 10-15 metrów. Spieszyliśmy się mając z tyłu głowy tę myśl, że samolot nie poczeka. Niedługo potem dowiedziałem się,
że i owszem poczeka, a nawet ja będę musiał na niego dodatkowo poczekać 2 godzinki ekstra. Wszystko przez tę pogodę. Rozsiadłem się zatem na krzesełku i zagłębiłem w lekturze książki o Norwegii.

KILKA SŁÓW O NORWEGII :

Nowegia mimo, że jest częścią Starego Kontynentu to do Unii Europejskiej nie należy. Ma na własność złoża ropy, dobrze rozwiniętą gospodarkę opartą na połowach ryb, będących podstawą diety Norwegów, a do tego na kraj liczy niespełna 5 milionów mieszkańców. Po prostu się to nie opłaca. Będąc w UE ograniczyć musieliby połów ryb, dostosowując się do różnych NORM oraz wnosić opłaty z tym związane. Zatem dla Norwegów same minusy. Mimo tego nie potrzebujemy żadnej wizy ani paszportu żeby się tam dostać, wystarczy dowodzik Według statystyk ONZ Norwegia od kilku lat zajmuje pierwsze miejsce w rankingu najlepszych krajów do życia na świecie. Kraj ten graniczy drogą lądową ze Szwecją, Finlandią oraz Rosją. Norwegia jest krajem, który kryje w sobie bardzo wiele piękna i naprawdę warto zwiedzić ją wzdłuż i wszerz. Wybrzeże fiordowe, góry, niezmierzone pola, zapierające dech w piersiach doliny, Aurora Borealis (zorza polarna), renifery. To tylko kilka rzeczy z którymi nam się głównie kojarzy ten skandynawski kraj. Ja jednak lecę na razie tylko do jego stolicy, dlatego pozwolę sobie poruszyć jeszcze jeden temat/skojarzenie o Norwegii- ceny.

Jest to kraj bardzo drogi. Podkreślam jeszcze raz! BARDZO DROGI. Szczególnie dla przeciętnie zarabiającego Polaka. Oficjalną walutą jest  korona norweska (1zl=~2,5 korony/ 4 maja 2020). Ceny większości produktów są 3-4 a czasem i 5 razy wyższe od polskich. Niejeden szastający hajsem cwaniak, w norweskim barze czy też dyskotece skończy balować przed 23.

Oczywiście zarabiając tutaj wygląda to zupełnie inaczej, aczkolwiek nie zawsze tak kolorowo, o czym opowiem potem.
Przykładowe ceny (wszystko dzielimy na 2,5 żeby otrzymać cenę w złotówkach):

– bułka 5 koron

– woda 1,5 l – 15 koron

– sok jabłkowy 1litr – 25 koron

– batonik – 15 koron

– hot dog z sosiwem no limit- 25 koron

– Paczka fajek typu Malboro ~120koron

Po ponad dwóch godzinach oczekiwania urozmaiconych poszukiwaniem ciekawostek na temat miejsca do którego lecę, nareszcie usiadłem na swoim miejscu w opóźnionym ze względu na gęstą mgłę samolocie. Nie był to dla mnie najprzyjemniejszy start. Paradoksalnie nie przepadam za lataniem. Na szczęście światła wyznaczające pas były super widoczne. Chwilę później byliśmy już w powietrzu, wysoko nad mgłą, a Słońce oświetliło swoim jasnym światłem całą kabinę samolotu.

Cała podróż minęła mi na rozmowie o życiu z panem Robertem, budowlańcem, jednym z wielu Polaków , którzy szukali i dalej szukają szczęścia i solidnych zarobków na budowie w Norwegii. Gdy doleciałem z 2 godzinnym opóźnieniem i wylądowałem szczęśliwie na lotnisku „Torp” niczego nieświadomy, dowiedziałem, że znajduje się ono aż 120 km od Oslo, a autobus w jedną stronę kosztuje 110zł. -No super- pomyślałem. Nie ma to jak nie doczytać tego małego szczegółu na temat podróży. Do tego ja jestem dosyć upartym typem człowieka i zdecydowałem się na autostop po ciemoku do stolicy Norwegii… A co mi tam Spotkałem dwie Polki, które również chętnie przystały na moją propozycję łapania stopa… Byliśmy we 3 osoby, lecz poszło niespodziewanie łatwo! Nie wiem nawet, czy nie dojechaliśmy szybciej od busa , haha..

Sam pobyt w Oslo oceniam na 5 gwiazdek, mimo , że nie wychodziłem nigdzie na żadne nocne balangi, gdyż zapewne po zakupie jednego drinka w barze bym zbankrutował ( mówię o sobie oczywiście ) , lecz to miasto ma w sobie pewną magię, spokój i niepowtarzalną atmosferę, którą wyczuć można na każdym kroku.

Osobiście polecam spacer, bez korzystania ze środków transportu. Wszystkie zabytki znajdują się w dosyć niewielkiej odległości od siebie. Jedynymi miejscami, do których może być ciężko, aczkolwiek dla wytrwałych możliwe , dojść , są  słynna skocznia Homenkollen oraz połwysep na którym znajdziemy m. in Muzeum Wikingów. Reszta z nich znajdują się w okolicach głównej ulicy „Karl Johans Gata” . Do przejścia obowiązkowo całe wybrzeże, od słynnej OPERY, przypominającą krę, aż po „Wyspę Złodziei”, czyli dzielnicę luksusowych apartamentów i kanałów wbijającymi się wgłąb lądu… Szczególnie polecam przejście się tam podczas zachodu słońca, gdy niebo jest przejrzyste, a gra świateł naprawdę robi wrażenie. Co do jedzenia – można zapomnieć o taniościach , lecz uważany za najtańszą i będąc najpopularniejszą rybą ŁOSOŚ jest wart spróbowania. Wszystkie sposoby na jego przyrządzenie znajdziemy na pewno w Norwegii! Nabrałem wrażenia, że jest on nader popularny, prawie jak u nas ziemniaki – to chyba najlepsze porównanie.

Co do pogody, ja byłem pod koniec listopada, świeciło Słońce, wiał wiatr ale było na pewno cieplej niż w Warszawie, a przede wszystkim nie tak pochmurnie. Ciemno robiło się około 16 więc dosyć podobnie jak u nas. Norwegowie bardzo dbają o zdrowie i mimo wielu chłodnych i nieprzyjemnych dni radzą sobie doskonale popijając słynny lokalny tran, który działa ponoć magicznie i zapobiega wszystkich chorobom, Do tego można zauważyć, że mieszkańcy tego kraju skandynawskiego mają fioła na punkcie sportu – siłownie oraz biegających Norwegów spotkać można na każdym kroku.

Cena najtańszego hostelu wynosi 120 zł za noc, lecz hostel wygląda jak niejeden 3 gwiazdkowy hotel w Polsce. Ja miałem szczęście przenocować u znajomego Polaka, zatem oszczędziłem na tym niejedą złotówkę 😀

Najgorzej było z powrotem na lotnisko… znów spotkaliśmy się z dziewczynami i rozpoczęliśmy naszą autostopową podróż w stronę lotniska w niedzielę wieczorem… w poniedziałek o 7:50 był wylot…  Niestety nie poszczęściło nam się jak ostatnio i podróż zajęła nam całą noc… siedzieliśmy pod kocem termicznym na przystanku gdzieś na obrzeżach miasta Drummen, szliśmy po ciemoku autostradą, przez co zawinęła Nas policja, która naprawdę pomogła nam i zachowała się w bardzo kulturalny obywatelski sposób, tak jak mieszkańcy całej Norwegii… Nie  przespałem całej nocy ale było warto , ahoj przygodo 😀

#autostopembezgranic


Facebook


Twitter


Youtube


Instagram

Skomentuj