Dzień 3

Wyjazd z Kijowa, Brovary, jakaś wiocha 27.05.2016

Wstalismy stosunkowo późno, bo o godzinie 10 :30!

Nie chciało nam się wstawać z wygodnych wyrek więc przedłużalismy te chwile lenistwa jak najbardziej się dało.
W pokoju 4 osobowym byliśmy sami, więc mega luksus, wszystko porozwalane, porozrzucane jednym słowem jeden wielki motłoch…

Próbowaliśmy nie myśleć o tym, że zaraz trzeba wyjechać z kilku milionowego miasta, co każdy autostopowicz powinien zrozumieć!

Na obwodnicach rzadko się ktoś zatrzyma, a większość to po prostu lokalni ludzie, którzy nie pomyślą że każdy km podwozki może cokolwiek pomoc, więc machaja tylko ręką, że oni „tutejsi ”
Nie wspomnę już wogole jak to często bywa trudno Wydostać się na taką obwodnicę!

Najlepszym wyjściem oczywiście jest transport lokalny.

W hostelu poprzedniego dnia poznaliśmy pewna parę- Ukrainca i Bialorusinke.
Dość długo sobie gadaliśmy o życiu.
Koleś pochodził z Doniecka i musiał wyjechać stamtąd na Białoruś. Jego rodzice tam zostali. Z jego wyjaśnień wynika, że można tam normalnie żyć, tyle że Ukraińcy są tam lekko mówiąc traktowani jako obcy a nie prawdziwi domownicy.

Wracając do tematu wyjazdu z Kijowa idąc za radą rozmówców postanowiliśmy wsiąść do metra, którego ostatnia stacja linii M1 znajdowała się na obrzeżach stolicy Ukrainy przy drodze na Brovary 😀😀( tak to takie miasto tuż za Kijowem, nie związane z piwskiem jakby co)

Spakowalismy się pospiesznie ostatni raz przejzelismy nasze prawilne mordy w lustrze, szybko pożegnaliśmy się z poznanymi w hostelu ludźmi i wyszliśmy 😃

Pogoda nam dopisywala, było naprawdę ciepło więc w dobrych humorach Udaliśmy się do najbliższej stacji metra.

Co można powiedzieć o kijewskim metrze?
Na pewno to że ma więcej linii – bo trzy oraz dużo więcej stacji niż w Warszawie i jeździ również na powierzchni ziemi, jak np. w Pradze w Czechach. Dodatkowo wbija się ono naprawdę głęboko w ziemię i szczerze powiedziawszy frajdą było policzyć ile trwa zjazd na sam dół na niektórych przystankach.

Same podziemia tętnią życiem.
Można by powiedzieć, i uznać za miasto w mieście. Kupa ludzi jak mrówków, gwarno i tłoczno.
Babuszki typowo sprzedają kwiaty, co drugi lokal oferuje kawę lub herbatę, co chwila można spotkać jakieś budki z preclami i słodkimi bułkami. przypominam – zero kebsow!!! Zero innostrańcow.
To sami Ukraińcy handluja i starają zarobić sobie na życie w tym mieście gdzie czas jakby się zatrzymał…

Rzuca się w oczy również dużo sklepików w których można zaopatrzyć się w akcesoria elektryczne, karty pamięci i jakieś tam duperele jak u nas w sklepach „wszystko po 4zl”

Bilety na metro w Kijowie nie istnieją. Automatów również nie ma.
Są za to kasy w których kobiety sprzedają za 4 Hrywny żetony plastikowe- identyczne jak można dostać do wózka w supermarketach u nas.
Nie chce kłamać ale karta płacić chyba nie można, ja przynajmniej nie widziałem takiego luksusu.

Ciekawe jest to, że aby wejść przez bramki, które już ledwo się trzymają, trzeba wrzucić żeton. Wszystko nadzoruje babka która siedzi w budce „strazniczej” i przygląda się wchodzącym ludziom.
Słowo „Przygląda” możecie uznać za pojęcie względne bo tak naprawdę wzrok strażniczki skupial się raczej na lokalnej gazecie.
I tyle w temacie wrzucasz żeton wchodzisz i co? Nie masz żadnego dowodu że zaplaciles i jak wszedłes. Czyli logicznie Myślac taka praca jak „kanar” w metrze u nich nie istnieje i wsio.

Linia M2 znajduje się naprawdę głęboko pod ziemią. Licząc stoperem jedzie się około 3minut i 40sekund, a szczerze powiedziawszy schody zapierdzielaja jak przedstawiciele handlowi spóźnieni na umówione spotkanie.
Metro jak metro zdjęcia możecie przylukac sobie elegancko w poście, wagoniki stare, bez zbędnych luksusow.
W środku nie można pogadać bo podczas jazdy wszystko zagłusza swist i stukot pedzacego metra.

Szybka przesiadka do linii M1 na stacji Majdan i stamtąd przyjechaliśmy na drugą stronę Dniepru w kierunku wschodnim.
Wysiedlismy na ostatniej stacji „Lisova Station”.
Jadąc tak w milczeniu, bo jak już poprzednio pisałem ludzie są raczej jacyś smutni i spod lebka przyglądają się takim jak my, mogliśmy poznać z bliska kolejny ciekawy fach i sposób na zarobienie hajsiwa w tym kraju.
Otóż na jednej z ostatnich stacji wlazla taka starsza pani. Nosiła kamizelkę z naszywka flagi Ukrainy.
Nagle jak metro ruszyło, ona zaczęła śpiewać jakąś pieśń. Nic nie rozumiałem ale to nie było nic wesołego, to był raczej jakis lament 😂😂😂

Chwilę później zaczęła iść do przodu nadal śpiewając, żeby Zaraz zniknąć gdzieś w tłumie pochmurnych
Pasażerów. Nie widziałem żeby ktokolwiek dał jej jakieś Hrywny….

Jednak pamiętajcie! Żadna praca nie hańbi! Lepsze to niż żebranie gdzieś na ulicach 😗😗

Wysiedlismy zatem na ostatniej stacji „Lva Tolshoto Square” .
Byliśmy na wylocie z Kijowa. Prosta 3pasmowa droga prowadziła na wostok w stronę Brovarow.

Postanowiliśmy iść kawałek z buta, bo wzdłuż ulicy nieopodal stacji kwitl lokalny handel wszystkim. Dosłownie. Stare rozsypujace się stragany, zakurzeni ludzie i typowe Łady,(samochód) Które stały na poboczu nadając temu miejscu klimat lat 80 i 90 😂

Przeszliśmy tak chyba że 2-3kilosy.
Zmęczeni, bo przecież nie chciało nam się targac w taki upał tych plecaków, zatrzymaliśmy w miejscu najbardziej adekwatym do łapania stopa.

Staliśmy tak 10….. 15….. 30 minut i nic.
Dupa blada.
Samochody pędzily jak dzikie, bez przerwy. Nie szło ich nawet policzyć, tyle ich było ale żaden nie się nie zlitowal żeby podrzucić te kilka kilosow dalej.

Za to czekanie umilila nam Pewna osoba…..

Otóż trochę dalej wyobraźcie sobie stało kilka tirów, po prawej stronie był las a po lewej drogą. Nagle w naszym kierunku zaczęła zmierzać że strony tirów jakaś babka. Z daleka wyglądała na Typowa cyganke, do tego niska i przy tuszy.
Im bardziej się zbliżała tym bardziej zastanawiałem się o co może takiej chodzić, co ona od nas chce.

Jak tylko podeszła, szczerze, zrobiło mi się na niedobrze na sam widok 😰😰😰😰
Ja naprawdę szanuje ludzi ale nie trzeba było długo myśleć jaki „zawód” wykonywała życiu ta kobieta. Skojarzcie fakty…

Cyce wylewaly jej się we wszystkie strony, było widać jej wielkie niczym piłka do tenisa suty, na twarzy cała rozmazana, umalowana na czarno, w brudnych dresach i poplamionej koszulce.

Dobra 😂😂😂 koniec opisu wystarczy wam szczegółów, wiem że to fascynujące ale kontynuując podeszła do nas i zaczęła naprawdę od porządnego pytania. Skąd, dokąd i jak jedziemy.
Chwilę później jednak chytro uśmiechnęła się pokazując swoje (naprawdę) brudne zeby i pewnym gestem dała nam znać czy nie chcemy jak puknąc za hajs.
Trochę nas zamurowało, a Bartek chyba nie nie zauważył jej gestu i kontynuował rozmowę tłumacząc jej dokąd chcemy się dostać.
Sytuacja komiczna.
Stała przy nas jeszcze chwilę po czym na odchodne upewnila się jeszcze raz pytaniem
„ruchatc???” 😄 😂😂😂
Nie widząc z naszej strony żadnej aprobaty oddaliła się i stanęła w cieniu przy drodze z 50 metrów dalej.

No to ładnie. Co chwila odwracala się i Machala do nas ręką jakby chciała żebyśmy stąd delikatne mówiąc poszli. (hmmm może Nie zrozumiała że my autostopowicze i bała się że zabierzemy jej klientów??? Hahah 😂😂😂)

A wiecie co jest najlepsze, że zatrzymał się przy niej raz samochód 🚗, o dziwo, ale chyba nie dogadali się co do ceny i koleś pojechał dalej.
Naprawdę trzeba być chyba zdesperowanym człowiekiem według mnie żeby skorzystać z takich usług, a do tego mocno zrobionym.

Postalismy tak jeszcze godzinę, ale nic się dalej nie zatrzymywalo.
Może ludzie serio brali nas za….. Nie powiem już co.. Ehh

Postanowiliśmy zatem ruszyć z buta dalej.
Nie uwierzycie. Na odcinku 2km spotkaliśmy kolejne 4 dziewoszki.
Nie mam pojęcia jak nazywała się ta ulica wylotowa na Brovary ale ja ją nazwałem burdelowka i niech tak zostanie.

Współczuję jedynie drzewom z tego lasu które chyba dużo w swoim życiu już widziały, a co najgorsza nie mogą się ruszyc 😂😂

Co dalej?
-Szliśmy.
-Co dalej?
-Dalej Szliśmy.

Naprawdę nie wiem ile ale dotarliśmy po morderczym spacerku do stacji benzynowej.
Nie pilismu wody od kilku dobrych godzin a do tego nie mieliśmy już hrywien. Słońce prazylo niemiłosiernie.
Ostatnią opcja była płatność kartą. Udało się, zaopatrzulismy się po butelce i Postalismy przez następne pół godziny ludzi czy ktokolwiek może nas podrzucić chociaż trochę do przodu.
Byliśmy wkurzeni bo było już mocno po południu a my jeszcze dobrze z Kijowa nie wyjechaliśmy.

Nareszcie udało się złapać stopa, ojciec z synem jechali 7km dalej do słynnych Brovarow.
Lepszy rydz niż nic.
Myśleliśmy że teraz będzie. Już z górki „sic a la fan” ale typowo musieliśmy się rozczarować.

Musieliśmy przejść z buta całe Brovary
Po godzinie drogi nie liczyłem już czasu i km ile Przeszliśmy.

Oszczedze wam szczegółów naszego cierpienia i zacznę od momentu gdzie byliśmy już na mocnej prowincji, można by powiedzieć tamtejszego Guzowa.

Idąc rozpaczliwie w stronę drogi przy której na pewno coś byśmy złapali zaczepila nas starsza babuszka.
Poprawiła nam humor krótka gadka kilkoma zdaniami otuchy.
Nie wiem jak ale dodało nam to jakoś siły i humoru, jakikolwiek kontakt z ludzką życzliwością.
Na pożegnanie powiedziała że Bóg nas ma w opiece i poszlim dalej.

Zbliżał się już wieczór, do tego zaczęło się mocno chmurzyc.
Nie mogliśmy się pogodzić jakoś z myślą że ledwo wyjechaliśmy, a raczej wyszliśmy za stolicę Ukrainy.

W tamtym momencie całe szczęście załączył nam się tryb ” wisi mi to”
Rozwalilismu się pod znakiem i lezelismy tak bez sił patrząc jak zaczyna padać.
Mieliśmy tak wywalone że nawet nie Chciało nam się ruszyć żeby wyjąć jakikolwiek płaszcz.

Jak zaczęło mocniej kropić zdecydowaliśmy się jednak że warto może spróbować coś złapać do przodu.
I nie uwierzycie, zatrzymała się stara Łada!

Po niecałych 3minutach….
Jak tylko wsiedlismy rozpadalo się naprawdę bardzo mocno że mogliśmy chuba tylko dziękować babuszce za błogosławienstwo.

Koleś Nie jechał daleko ale uratował nas przed katastrofa.

Nie przestalo padac kiedy nas wysadzal ale już było tego z

Zdecydowanie mniej.
Wysiedlismy tuż na granicy Oblasci Czernihowskiej ( oblasci czyli takie ich województwa)

Nie było gdzie się tam nawet
schować i do tego nic nie jechało, pusta drogą. Byłoby zupełnie pusto gdyby nie pewien koleś, cały brudny, zarośnięty, wyglądający jak morderca.

Okazało się że sprzedaje olej (nie spożywczy)

I siedzi pośrodku tego pustkowia dobrych kilka dni śpiący w starej Ladzie bez silnika.

No cóż biznes to biznes. Bardzo zresztą u nich popularny.

Jedyna dobra rzeczą był zachód słońca, który trochę poprawił nam humor.
Kiedy Bartek gadal ze sprzedawca oleju ktoremu podobno dobrze sie powodzi, ja polecialem przejsc sie po okolicy i ogarnac miejsce na spanie.
Szedlem 5 minut w pole i znalazlem nawet ciekawy krzak ktory moglby posluzyc jako ochrona przed deszczem i ewentualne miejsce na nocleg.
Wrocilem na trase…

Bartas bizmesman dogadal sie z typem ze odsprzeda mu za podwojna cene jedno z naszych dwoch piwek ktore nieslimy od ostatniej stacji benzynowej.

Nagle jakby znikad zaczelo lać.
Akurat w tym samym momencie nie wiadomo jak i ku mojemu zaskoczeniu zatrzymał sie tir!!!!

Uwierzcie, że to rzadkość! I to w takim miejscu o tej porze !

Uratowani! wpakowalismy sie na predkosci do srodka i chwile pozniej obserwowalismy burze zza szyb.
W biegu do tira zdazylismy jeszcze dokonac transakcji z” miejscowym”😂sprzedawca! Piwsko kupione za 12 hrywien sprzedane za 25😀😀

Kierowca tira byl naprawde mily, wracal do domu z roboty , na swoja drewnie
(czyli wieś) polozonej gdzies na drodze na Pryłuki.(sprawdzcie na mapie ziomki z Biedronki)

Wysiedlismy szczesliwi, ale najgorsze bylo przed nami, nie mielismy gdzie spac a wszedzie wokol byly zabudowania.
Coraz bardziej sie sciemnialo i robilo sie coraz bardziej nieciekawie.
W takich sytuacjach trzeba umiec sobie powiedziec ” bedzie co bedzie”
Kto tak nie umie, no coz niestety ale moze sie „zadenerwowac” na smierc 😂😂

Poznakomilismy lokalnych ludzi, ktorzy stali typowo pod sklepem monopolowym.
Niedlugo potem niestety sklep zamkneli a my musielismy radzic sobie sami.

Chodzilismy po ciemoku gdzies po wsi ruskiej , szukajac jakiegos lasku.
Zdecydowalismy sie wpakowac w maly lasek doslownie po srodku drewni, gdzie cale szczescie nikt chyba nie chodzil.
Trawa rosla tam po kolana . Znalezlismy po ciemku jakis krzak , rozlozylismy sobie Plandeke z patio za 16zl bo przeciez namiot nie bylo komu brac – i uwierzcie ze dobrze!!

Wlezlismy w spiwory i modlilismy sie zeby tej nocy nie padalo….
Wsluchiwalismy sie w lokalne odglosy fauny flory a przede wszytkim imprezowiczow ktorzy przechodzili 10metrow od nas , a nie wiedzieli, ze tam w krzakach spi dwoch wariatow z Zyrardowa 😃😃😂😂😂

Szli beztrosko drac sie i spiewajac jakies piesni o Ukrainie…
Niedlugo potem zasnelismy….

Nastepny dzien byl naprawde emocjonujacy… Czekajcie na nastepny post a dowiecie sie dlaczego…
Mala podpowiedz

” co lubia robic Ruskie pacany?”

Znacie juz odpowiedz???

#autostopembezgranic

Skomentuj