#25 Tajlandia

Bangkok 8-10stycznia
Możecie się domyślić, że dzień 9 stycznia był dosyć leniwy… 😂
Dzień po urodzinach w Bangkoku i trzeba było odespać swoje. Wieczorem udało mi się zebrać siły by wraz z naszym hostem z couchsurfingu wybrać się na Night Market. Mówiąc szczerze opłaciło się! 💪
Jak ja uwielbiam takie miejsca! Pełno ludzi, kolorowych stoisk, gdzie można kupić praktycznie wszystko, ale co najważniejsze lokalne przysmaki, owoce morza, smażone owady, skorpiony 🦂… 😂 oczywiście do pożarcia 😎oprócz tego część night marketu stanowiły puby i knajpki, jedna oryginalniejsza od drugiej, z każdej leciała inna muzyka 🎶… totalny chaos, ale kontrolowany – można się dobrze bawić 😁 Dodatkowo kto chce może np ostrzyc się w jednym z wielu namiotów „fryzjerskich” , albo dać się pomazać przez lokalnych tatuazystów… 😂 (niedługo chyba się wybiorę jako że kumple taki prezent mi opłacili)
Na dobiteczkę można kupić koszulkę w lokalne wzory za całe
10 zł – ja swoją dostałem jako dodatkowy prezent urodzinowy 🎂
🌍
Jeżeli ktoś z Was wybiera się lub wybierze do Bangkoku koniecznie udajcie się na stacje MRT (mass rapid transport) -”Thailand Cultural Center “ i dosłownie kilkadziesiąt metrów od wyjścia znajdziecie najlepszy, w którym jak dotąd byłem Night Market – zresztą sami rozkmincie zdjęcia jak to wygląda – ale klimat da się poczuć tylko na żywo…
Tego wieczoru spróbowalem PAT Thai, czyli popisowego tajskiego dania, które składa się przede wszystkim ze specyficznych grubych noodli ( klusek), owoców morza (najczęściej krewetek), jajek, kiełków fasoli, grzybów i suszonego, przysmażonego lekko kwiatu bananowca z różnymi przyprawami – zależy czy chcecie na ostro czy nie – ja to lubię sobie przyostrzyć, więc papryczek i pikanterii nie żałowałem – sypałem na bogatosci bez skrupułów.
Polecam popić wodą kokosową – bez cukru, bo jest smaczna, zdrowa i doskonale działa na organizm po wyczerpującym wieczorze… Sami się przekonajcie – duuuzo potasu i magnezu… 😂
Kolejny dzień był ciut inny przede wszystkim dlatego, że z przymusu musieliśmy wybrać się na chwilę do szpitala (luz nic poważnego)
Przetestowaliśmy zatem tajską służbę zdrowia, która ma naprawdę dobrą renomę, polecam – czysto, ogarnięcie, darmowe batoniki i woda w poczekalni, a do tego profesjonalna rejestracja i szybka obsługa… niestety, szpitale i lekarze najtaniej się nie cenią, ale od czego jest ubezpieczenie?
🌍
Tak więc po napelnieniu bebechow w szpitalu ciasteczkami, trzeba było wybrać się na zwiedzenie Bangkoku- okolic pałacu Króla Ramy X.
Tak, dobrze czytacie ! Tajlandia ma króla 👑 już dziesiątego na tronie – a jest to syn logicznie rzecz biorąc Ramy IX – dosyć słynnego króla, który rządził niezmiennie przez ok. 70 lat i zmarł ze starości kilka lat temu.
Oczywiście margaryna nie ma tu nic do rzeczy.
Ogólnie w Tajlandii nie obchodzi się żadnych świat niepodległości, gdyż de facto nigdy jej nie straciła ani nie odzyskała… Tajlandia, niegdyś nazywana Syjonem bez owijania w bawełnę, można by powiedzieć, że jest podzielona pomiędzy zwolenników żółtych koszul 👕 – czyli ludzi popierających monarchię i króla ,oraz czerwonych koszul – ludzi zamieszkujących północną cześć kraju, którzy wspierają byłego premiera… 😂
Nie będę wgryzał się się w genezę konfliktu, bo nie o to tu chodzi – kiedyś może napiszę o tym dogłebniej, ale obalając ogólną spinę wojskowa, juta przerwała wszystko, przeprowadzając zamach stanu i przejmując władzę w kraju z poparciem króla.
🌍
Dość tych zawirowań historycznych, bo to na inną bajkę – będąc w Bangkoku warto skorzystać z wodnej 💧 taxówki – czyli prościej mówiąc wsiąść do jednej z wielu łodzi pływających po rzece Menam i za kilka złotych przepłynąć się – podziwiając wszystkie domy, knajpy zbudowane na palach, przepływajace łodzie rybaków i inne taxówki mknące w jedną i drugą stronę, zatrzymując się co kilkaset metrów żeby wyładowac i załadować pasażerów – ogólnie jest taki przemiał, że pani która zbierała kasę od ludzi za bilety nie zdążyła nawet do mnie się docinsąć, więc miałem wycieczkę gratis… 😂
Wychodząc z małego portowego przystanku od razu obczailem coś, co przyciągnęło moja uwagę – a mianowicie grupę chłopaków grających w siatkonogę – czyli inaczej mówiąc odbijali nad siatką zawieszoną na wysokości ok. 2 metrów drewnianą piłkę bez wypełnienia, podnosząc do tego nogi na tak wysoko, jakby mieli po coś stopami sięgnąć na górnej półce w biedronce … 😂 oni nazywają to Sepak Takraw.. 😂
Idąc dalej wpadłem na chwilę do parku Sanam Luan, gdzie mogłem zobaczyć jak zachodzi słońce i powoli podświetla się najbardziej “święta świątynia” w Tajlandii – Wat Phra Kaew… 😎naprawdę robi wrażenie…
Wracając powoli z buta przez godzinę przeciskalem się przez wąskie uliczki, w których aż oczy bolą od ilości posągów Buddy., do tego pełno przydrożnych stoisk, gdzie kusi wręcz żeby za 1zl kupić szaszłyka 🍢…Oczywiście z ostrym sosiwem…
Dotarłem tak, mijając różne świątynie i czasem błądzac po ślepych uliczkach Bangkoku, do China Town… – cześci chińskiej dzielnicy, w której można kupić ciuchy i inne rupiecie;
Handel powoli się zamykał, więc byłem jedynym turystą szlajającym się po ciemnych uliczkach targu… część jedzeniowa dalej byłą otwarta! 💪Zrezygnowałem jednak, mając świadomość, że jeść mogę w nieskończonosc – a uwierzcie chińska kuchnia to to, co Briany lubią najbardziej…niestety kasa musiała iść na coś innego… KOLEJNY NAMIOT 🎪… Tak tak dobrze czytacie – nasz namiot z Instanbułu powoli się rozpada, wszystkie kijki padają, a Bartek w przeciągu trzech tygodni wraca do Polski – ja kontynuuję podóż samemu – tak więc zainwestowałem w mały namiocik, który ma mnie przeprowadzić przez kolejne kraje już w pojedynkę… 😂 😂
🌍
Macie już pomysl jaki kierunek obieram?
Reszta szczegółów w kolejnym wpisie.

Skomentuj