#32 Myanmar

Myanmar część 1

Pomimo wysokich temperatur za dnia, w nocy i wczesnym porankiem, zanim jeszcze słońce nie powróci na horyzont, można nieźle zmarznąć. Obudziłem się o godzinie 5:50 rano… chwilę powykręcałem się na twardej karimacie, ale wiedząc, że mam tylko kilkadziesiąt kilometrów do granicy z Mjanma, szybko zwinąłem namiot i poszedłem na trasę…
Słońce powoli zaczynało wchodzić, ostatnie chwile w Tajlandii – na pewno zapamiętam też dzięki słynnym tajskim psom, które są dość specyficzne i jak jakieś gangusy napadaja na przechodniów… Musiałem po raz setny odganiac je kijkiem od go pro..😂

Ledwo co wyszedłem na trasę i zatrzymał się samochód, kierowca wychylił głowę zapytał czy nie jadę przypadkiem do Mae Sot, przy granicy z Mjanma… MAKAO! 💪 Wsiadam i pokonuję przepiękna trasę o wschodzie słońca, wśród wzgórz, lasów, podjazdów i zjazdów. Kręta droga doprowadziła mnie prosto do celu. Od kierowcy wyciągnąłem jeszcze informacje na temat możliwej przyszłości Tajlandii… Otóż młodzież współczesna coraz częściej zadaje sobie podobno pytanie – a po co nam król? 👑
Zobaczymy co przyniesie przyszłość 🔮, a jej przepowiadanie zostawię na razie wróżbicie Maciejowi… Nie będę chłopu pracy zabierał. 😂

Do przejścia granicznego musiałem przedygać ok. 9 km pieszo, gdyż kierowca wysadził mnie po drugiej stronie miasta…
Luźnym krokiem z dobrym humorem lekko ponad godzinka i dotarłem.
Na granicy duży tłok… Pełno lokalsów przewijalo się tam i z powrotem – zauważyć można było różnice pomiędzy mieszkańcami Mjanmy a Tajlandii.
W Myanmar większośc kobiety i dzieci, ale nie tylko, miało na twarzy coś w rodzaju farby – jak się potem dowiedziałem jest to THANAKA, czyli bardzo popularna metoda ochrony twarzy przed słońcem i nawilżania skóry. Po zaschnięciu pozostaje widoczna na twarzy i ma zlotawy kolor. Thanake uzyskuje się poprzez pocieranie kawałka drzewa Thanaka innym drewienkiem i po dodaniu odrobiny wody mamy gotowy smar na ryjek… 😂
Kiedy postawiłem pierwsze kroki w Myanmar już wiedziałem że ten kraj mnie wciągnie…
Pierwszym z punktów była wymiana walut. W Mjanmie obowiązuje Kyet
1zl – 400 Kyet
Następnie poszedłem na lokalne gastro, żeby przetestować i sprawdzić co w myanmarskich garach piszczy. 😂
Nie zawiodłem się. Cena piękna bo za 1000 Kyet czyli ok 2,5 zł dostałem talerz ryżu (dla odmiany), zupę w małej miseczce ale z darmową dostawką oraz 4 miseczki z różnościami do wymieszania z ryżem.
🥘 curry, mięsko, warzywa, sosiwo… ahhh jadlbym w nieskończoność. Do tego kuchnia nie jest tak ostra jak w Tajlandii więc wreszcie mój organizm trochę odpocznie. 😂 ile może piec w końcu xd
Gdy ogarnąłem te dwie sprawy szybko jeszcze kupiłem za 19 zł około kartę 4gb internetu, żeby móc wrzucać posty i zdawać relację na Instagramie – tak więc kto chętny zapraszam do przejrzenia mojego insta story
@brianbonini_official
😎😎😎
Próbując wyjść z miasta spotkałem po drodze parę Francuzów, niestety nie jechali stopem. Pomogłem im za to i utargowalem dobrą cenę na busa do najbliższego miasta…
😂 co jak co ale doświadczenie z Turcji, Sri Lanki i innych ciekawych krajów robi swoje 😎
Idąc wśród hałasu setek samochodów, skuterów i pojazdów, którym nie mogę przypisać żadnej nazwy , dostrzegłem nagle dwóch „białasów”, którzy wlekli się w tym samym kierunku co ja. Dogonilem ich szybkim krokiem. I tak poznałem parę z Rosji – Lizę i Siergieja.
Są w podróży trochę dłużej ode mnie, bo 6 miesięcy, ale jak podróżnik z podróżnikiem mieliśmy tysiące tematów do obgadania, a słowiańska mentalność i krew sprawiły, że szybko znaleźliśmy wspólny język.
Postanowiliśmy ruszyć razem w stronę Pha An.
Problemów nie mieliśmy, szybko zatrzymał się samochód, który wiózł nas przez kolejne 150 km.
Nigdy nie sugerujcie się czasem przejazdu jaki podaje Map Me albo Google mapy… 😂 na pewno nie w Mjanmie, a już w szczególności na wyżej wymienionym odcinku.
Mijaliśmy lasy, dżunglę, pola ryżowe, góry a raczej nazwałbym je wielkimi skałami, które pojawiały się nagle, jakby nie wiadomo skąd, żeby chwilę potem zniknąć jak batman 🦇 w ciemnościach.
🌍
Dodatkową atrakcją, przynajmniej z mojego punktu widzenia była droga która przez większość czasu była…. Albo nie! Wróć! Nie było drogi. Dokładnie… 😂
Przez większość czasu jechaliśmy, a raczej skakalismy, mknąc po czerwonej utwardzonej ziemi. 😂
W uszach tylko słychać było dźwięk klaksonu, który używany jest tutaj notorycznie, nawet tak bez okazji – tak dla kurażu.. 😂
Po drodze mieliśmy przerwę w jakiejś przydrożnej knajpie, gdzie poznałem szwajcarkę… Wdałem się z nią w bardzo krótką ale mega ciekawą i intensywna rozmowę.
Dowiedziałem się o tzw. 10 kursie medytacji, który można odbyć w rożnych miejscach na świecie. Nosi on nazwę Vippassan a i ponoć trudno jest wytrzymać pierwsze dni, szczególnie wstawanie o 4 rano i wysiedzenie w bezruchu 1,5 h… hmm…😂 może kiedyś się skuszę? Myanmar to silnie buddyjski kraj. Można to zauważyć przede wszystkim przez tysiące świątyń i pagód, które mijslismy, ale i ludzi, stojących przy drodze z miskami i zbierającymi przez cały dzień dotacje dla świątyń.
Kiedy dojejaliśmy na miejsce, powoli zaczynało się ściemniać, więc we trójkę udaliśmy się do pobliskiej świątyni, aby znaleźć tam schronienie… 😂i wiecie co? Mega!
Zostaliśmy zaproszeni do obszernej sali gdzie poczestowali nas jedzeniem i dali pić, zupełnie bezinteresownie. 😂 Siergiejowi nie podpasił ryż z orzechami, więc miałem dobrą wyżerkę. Niestety cała sielanka skończyła się, kiedy nagle z niewiadomych powodów powiedziano nam że nie możemy jednak u nich spędzić nocy… Byliśmy super zaskoczeni i idąc przez miasto, chodziliśmy od świątyni do świątyni, pytaliśmy ludzi, prosilismy o nocleg…
Mjanmarczycy byli super mili… Jedni nawet zapakowali nas na pakę i jeździli z nami po mieście, szukając mnichów, którzy zgodziliby się nas przyjąć… zm,ęczeni i zdziwieni takim stanem rzeczy, wlokąc się już do jakiegoś opuszczonego domu który wcześniej obczailiśmy natknęlismy się na ostatnią świątynie… niedużą, trochę na uboczu… zapytaliśmy i….
🌍
Taaak! Makao!
Bardzo miły mnich wprowadził nas szybko do dużej sali, gdzie mogliśmy się rozłożyć i kimnąć kilka godzinek… Do tego przekąpalem się w chłodnej wodzie – a mając na myśli przekąpanie, chodzi mi o oblanie się wodą że studni…prysznice znajdziecie tylko w bogatych domach bądź hotelach.
🌍
Przed zaśnięciem doczytałem, że w Mjanmie rząd wydał zakaz 🚷goszczenia turystów na noc. Pomimo, że bardzo silny nacisk kładą na to, aby zagraniczni czuli się tu jak najlepiej – można nawet spotkać tabliczki z napisem:

“ Warmly welcome and treat good tourists “

I rzeczywiście. Mieszkańcy tego kraju wręcz zaskakują swoją otwartością i chęcią pomocy…
Z wyjątkiem noclegu. Mogą za to pójść nawet do więzienia, bądz zapłacić kary… 😂 to ich odstrasza.

Teraz pisząc tego posta, mając już większe doświadczenie, mogę powiedzieć, że im dalej od miejsc turystycznych, tym mniej te zasady będą obowiązywać – a w szczególności w świątyniach bądź szkołach buddyjskich, przyjmują z otwartymi rękami. 😎🤗
Noc minęła spokojnie, wyruszyliśmy wcześnie rano po zjedzeniu ugotowanych przez nas jajek z zupką chińską. Prosto na wylotówkę. Po drodze każdy na nas patrzył, uśmiechał się, pozdrawiał… poczułem serdeczność, jaka bije od tych ludzi i poczułem się trochę jak w zeszłym roku w Iranie 🇮🇷….
Na wylotówce poznaliśmy parę Polaków, mega przypadkowo, akurat znaleźli się w tym samym miejscu co my.
🌍 W 5 osób po 5 minutach czekania złapalismy stopa do Kyaikto, miasta w którym nowo zapoznani Michał i Ania udali się na górę, aby zobaczyć złotą skałę… wpiszcie w necie – Golden Rock Kayikto…
Ja z Rosjanami, ze względu na wysoką cenę dojazdu, zrezygnowalismy i tułalismy się po mieścinie, obserwując życie mieszkańców, chodząc po lokalnych świątyniach i rozmawiając o podróżach… 🗺
W nocy wraz z Polakami, którzy wrócili ze zwiedzania udałem się pociągiem do Yangon (Ragun). Skusilem się na taką atrakcję że względu na cenę – 4 zł. Dodatkowo pociąg odległość 100 km według rozkładu miał jechać 5 godzin, zatem intrygowało mnie to i ciekawilo jak wygląda jazda w 3 klasie… 😂
Przed wyjazdem poszedłem jeszcze wykąpać się w studni w jednym z pobliskich domów… Po prostu zapytałem… 😂 świeżutki, z lepszym nastrojem wyczekiwałem odjazdu….
#autostopembezgranic

Skomentuj