#39 Chiny

Chiny!!!

“Wreszcie!” – krzyknąłem przeciągając się rano w namiocie
To był dzień, w którym miałem do pokonania stopem tylko 230 km prostą drogą do wymarzonego kraju, o którym myślę ,od kiedy pierwszy raz zobaczyłem zdjęcie Wielkiego Muru Chińskiego w “Mojej Pierwszej Encyklopedii”….
Wówczas, kiedy wyglądałem przez okno, widziałem tylko szare ulice i kilka betonowych bloków, a o pojechaniu do miejsca ze zdjęcia mogłem tylko pomarzyć…
Teraz kiedy wyjrzalem z namiotu – powitał mnie widok Ha Long Bay w Wietnamie a tego, że do Chin dzisiaj wjadę – byłem pewien.
Pogoda kiepska, ale kogo to obchodzi – ruszyłem z buta i tryskając energią nawet nie myślałem na początku o łapaniu stopa – szedłem szybko, żeby się zmęczyć, żeby poczuć jak wilgotny i orzezwiający wiatr chłodzi mi twarz…
Kiedy odwróciłem się w kierunku drogi, długo czekać nie musialem – dwie podwózeczki, z czego druga to był bus kursujący na tej trasie – w Wietnamie warto próbować łapać takie podwózki – często godzą się podrzucić bez konieczności kupowania biletu…

Podczas przerwy ostatni raz przyjrzałem się jak wietnamczycy ochoczo wciągają dym z bambusowej rury nabitej tytoniem…
W mieście przygranicznym, jeszcze po stronie wietnamskiej podładowalem telefon i ściągnąłem aplikację do łączenia się z siecią VPN…
Tak, w Chinach wszystkie aplikacje Google i wiele wiele innych, których używamy na codzień, są zablokowane. 😂
Nie działa nawet Whatsapp…
Na szczęście da się to obejść, oczywiście za darmo ściągając np. “Turbo Vpn “. Jedynym problemem jest wolne działanie i częste trudności z połączeniem …
Ruszyłem w kierunku granicy… Po drodze zatrzymałem się, a raczej zostałem zatrzymany przez dwie chinki, które koniecznie chcialy zrobić zdjęcie z “białasem”… 😂
Po stronie wietnamskiej poszło bez problemu… No chyba że policzę czas, jaki celnicy mają w zwyczaju spędzać nad przyglądaniem się wizie irańskiej w moim paszporcie…
Po stronie chińskiej była spora kolejka ale szło super sprawnie… tutaj również celnicy prawie nie przyglądali się paszportom… Szybko i sprawnie dostałem stempelek
Czułem się jak dziecko w piaskownicy, któremu wyszła babeczka. Wreszcie Chiny!

Różnicę zauważyłem od razu – więcej wolnej przestrzeni, lepsze drogi, wszystko wydawało się być w świetnym porządku, no i przede wszystkim chińskie napisy… wszędzie – w sumie logiczne, ale spróbuj tu cokolwiek zrozumieć 😂. Będzie ciężko!
Wraz ze mną granicę przekroczyła spora liczba wietnamczyków, którzy próbowali wykręcać interes, sprzedając na ulicach Dongxingu żarcie i ubrania…
Powoli zaczynało się ściemniac, ale o nocleg się nie martwiłem, ponieważ miałem znajomego chińczyka, który miał mnie przenocować…
Na powitanie z Chinami kolega zaprosił mnie na żarcie do super miejsca! 😁
Wyobraźcie sobie, że stoicie przed wielką lodówką, jak w supermarkecie, gdzie w środku znaleźć można pełno smakołyków do wyboru… warzywa, grzyby, noodle, mięsa itd itd… w ręku trzymacie ogromną michę, do której pakujecie co tylko dusza zapragnie…
Cały gotowy zestaw zanosicie do kasy gdzie płaci się w zależności od wagi…
W ten sposób pierwszy raz posmakowalem chińskiej kuchni, a michę wypełniłem mnóstwiem rzeczy, z których połowy nie znałem i które pierwszy raz moje oczy widziały… 😂
Ceny nie poznałem, ponieważ znajomy nalegal że zapłaci, a zrobił to skanujac kod QR telefonem. Nic w tym nadzwyczajnego by nie było gdyby nie fakt, że w Chinach w ten sposób można kupić praktycznie wszystko i wszędzie… Nawet na targach czy w malutkich sklepikach wystarczy zeskanować kod i pyk, po robocie… hajsu nie trzeba “dzwigać”
Dzień zakończyłem piwkiem, wznosząc toast 🥂 za nowy kraj!
“Kampei “- po chińsku na zdrowie! 😁

Kolejny dzień był deszczowy 🌧. Rano spakowałem manatki, zarzuciłem swój ” dom “ na plecy i ruszyłem okryty płaszczem, próbując wydostać się z miasta, a raczej wsi na chińskie standardy, ponieważ w Dong Xing mieszka „tylko” 70 tysięcy osób…
Wrażenie robią super szerokie ulice i…. cisza… czegoś mi tu brakowało… 😂
Po chwili zastanowienia ogarnąłem, że wszystkie skutery 🛵, których w tej cześci świata pełno, były elektryczne i nie wydawały prykowatego dźwięku… 😂
W ciszy więc,ślizgajac się po mokrym chodniku z posadzki jak w szpitalu wydostalem się na obrzeża…
Pierwszy autostop złapany po kilku minutach czekania! Dobrze się zapowiada 😎
Mimo, że mój kierownica nie mówił po angielsku, łatwo dogadaliśmy się za pomocą translatora, a dodatkowo pomógł “list “ w języku chińskim, który przetłumaczył dla mnie znajomy… najprostszy sposób, żeby uniknąć nieporozumień i wyjaśnić chińczykom na czym polega autostop…
Nie ujechaliśmy nawet 20 kilometrów, kiedy natrafilismy na kontrolę policyjną. Niebiescy panowie, uzbrojeni po zęby podejrzanie spoglądali na mój pobrudzony atramentem paszport 🛂… na kaskach mieli zamontowane kamery… Sprawdzili mnie, zadali kilka podstawowych pytań i puścili…
Mój kierowca przeprosił za zamieszanie i na cały zycher puścił piosenkę chińskiego rapera, który ma w zwyczaju krytykować sytuacje w kraju… MC Hotdog… 🌭… Tekstu nie rozumiałem ale nutki wydawały się godne polecenia… 😂
Poprosilem kierowcę, żeby nie wysadzał mnie w centrum miasta, ponieważ ciężko mi będzie wyjechać autostopem… On jednak uparcie stwierdził, że to wcale nie miasto 🏙 tylko wioska…
Spoko, tyle że wioska w chińskiej wersji oznacza miasto wielkości Katowic… 😂
Wylądowałem więc w chińskich Katowicach,w samym centrum.
Oczywiście jak przewidziałem, zatrzymala się taksówka 🚖, ale ku mojemu zdziwieniu, kobieta która siedziala za jej kierownicą postanowiła mi pomóc i oprócz tego, że przewiozła mnie spory kawałek, dodatkowo poczęstowała dwoma jabłkami, które na chwilę przeniosły mnie smakiem do Polski… 😂
Do zmroku miałem niewiele czasu, a do Kantonu, w którym znalazłem couchsurferów bardzo dużo kilometrów.
Tuż przed zachodem słońca znalazłem się na przedmieściach dużego miasta o nazwie Zhanjiang…

Atmosferka do najprzyjemniejszych nie należała, a jedynym sensownym miejscem do spania okazała się obskurna stacja benzynowa.
Po krótkiej rozmowie z pracownikami stacji i przekupieniu ich saszetką kawy z Wietnamu, rozłożyłem namiot na betonie, na tyłach budynku, wśród jakiś rupieci… 😂
Na lepszy humor kupiłem sobie bardzo tani i popularny w chinach kisiel z orzeszkami w puszce…
Leżałem w namiocie, wsłuchując się w świszczące i wybuchające w oddali fajerwerki 🎇, którymi Chińczycy celebrowali jeszcze Nowy Rok… rok psa 😎 chwilę później zasnąłem.
Obudziłem się o 5:30 rano, chwilę przed wschodem słońca… przede mną 550 km do pokonania… 😂
Mimo miesięcznej wizy i braku potrzeby pośpiechu po głowie chodził mi pomysł 💡, że może uda mi się dojechać do wymarzonego Pekinu i zobaczyć Wielki Mur Chiński… Zmotywowany więc tą ideą łapalem stopa w stronę Kantonu…
Chwilę to potrwalo, więc miałem czas przyjrzeć się okolicy i ludziom, którzy żyli na przedmieściach bogatego miasta… Przeważnie pracownicy ogromnych farbyk, magazynów oraz rolnicy, którzy musieli pogodzić się z faktem, że ich pola poprzecinają ogromne autostrady… 🏁
Tego dnia poszczęściło mi się dużo bardziej niż poprzednio. Samochód 🚛który udało mi się zatrzymać, jechał prosto do Shenzhen – miasta położonego pomiędzy Kantonem a Hong Kongiem…

Zdecydowanie był to złoty strzał…

Praktycznie cały dzień spędziłem w trasie z dwiema chinkami – dziewczyną w moim wieku i jej mamą, które wracaly do domu…
Po drodze przejeżdzalismy przez mosty o długości kilku kilometrów, mijaliśmy ogromne miasta, wiele z nich sprawiało wrażenie pustych, setki wieżowcow mieszkalnych było wciąż w budowie, bądź jeszcze niedokończonych…wszystko to dawało efekt „miast- widmo”…

Ewidentnie Chiny przygotowują się na kolejne generacje i przyrost ludności Jakby ich było mało, bo przecież chińczycy stanowią 25 % populacji światowej… 😂 😂 mimo, że mogą mieć tylko dwójkę dzieci… (za dodatkowe płaci się karę)
Globalizacja jednak robi swoje i mimo wielu zakazów, braku wolności słowa, ograniczonego dostępu do internetu i komunikacji z resztą świata, chińczycy są bardzo otwarci i ciekawi poznawania innych kultur…

Większość młodych ludzi nie zgadza się z obecnym, panującym tu systemem i zasadami. Boją się jednak zrobić jakiekolwiek krok, żeby coś zmienić, każda przejawa buntu może zakończyć się surową karą, a nawet więzieniem…
Z drugiej strony silna gospodarka, która zdominuje świat w kolejnych latach, znajduje się właśnie tu w Chinach… Ten kraj działa inaczej, panują tu zupełnie inne zasady ,a wolność, mimo że ograniczona, daje możliwość podróżowania po świecie i prowadzenia całkiem przyjemnego życia…

Inne nie znaczy gorsze – dzięki temu świat jest ciekawszy a ja mam się czego uczyć i o czym pisać 😂

Późnym wieczorem dojechałem do Shenshzen, najedzony rzecz jasna, ponieważ przez całą drogę dokarmiałem się jajkami na twardo, które można dostać prawie wszędzie, oraz oliwkami w jakiejś dziwnej otoczce o kwaskowato słonym smaku…
Dziwne, ale to przecież Chiny! 🇨🇳

#autostopembezgranic

Skomentuj